Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za Państwa pomoc. Zebrane pieniądze pozwoliły pokryć koszty faktur związanych z jego leczeniem, zakupem sprzetu do rehabilitacji oraz wózeczka. Maluszek pomimo niepełnosprawności zachowuje się jak zupełnie zdrowy szczeniaczek. Na wozeczku pedzi jak oszalały 😊 pomimo tego nadal jest rehabilitowany, więc zebrane piemiazki beda sukcesywnie wykorzystywane wlasnie na ten cel. Niestety nadal trzeba będzie go odsikiwac, jednak zupełnie mu to nie przeszkadza. Jeszcze raz bardzo dziękujemy za Państwa pomoc. Reszta pieniążków zostanie przekazana na inne potrzebujące zwierzaki które kazdego dnia trafiają pod nasza opiekę.
Nie mamy dobrych wiadomości.. Niestety potwierdziły się najgorsze przewidywania. Stan Piorunka trwa zbyt długo, żeby operacja dala jakikolwiek efekt
Jedyne co możemy dla niego zrobić to rehabilitacja. Na ten moment Piorunek nie ma czucia skornego od miejsca ugryzienia, nie ma czucia głębokiego oraz nie ma korektury postawy.
W takim wypadku rehabilitacja moze trwać miesiącami, aby uzyskać chód rdzeniowy. Wprowadzamy cwiczenia, masaże, lasero, magneto i elektroterapie. Jeśli będzie już można zaczniemy ćwiczenia na bieżni wodnej. Chcielibyśmy również zakupić wózeczek który wykorzystamy na czas rehabilitacji, a jesli nie uda się nauczyć go chodzenia zostanie z nim na dłużej.
Niestety to wszystko będą ogromne koszta. Dziękujemy za dotychczasową pomoc oraz za każdy kolejny grosik ktory pomoże Nam w rehabilitacji Piorunka.
Najważniejsze, że Piorunek pomimo tego co przeszedł jest radosny, chętny do zabawy i zupełnie nie przyjmuje się swoją niepełnosprawnością. Ma ogromna wolę życia i walki. Błagamy, pomóżcie Nam w tej walce ❤️ im więcej pieniążków zbierzemy tym dłużej będziemy mogli być spokojni o jego rehabilitacje ❤️❤️
Wiem, pewnie nie macie na to czasu, ale chciałbym opowiedzieć Wam moją historię. Cześć, jestem Piorun i jestem szybki jak błyskawica! Tzn… byłem.
Od zawsze było mnie wszędzie pełno. Uwielbiałem bawić się zabawkami, biegać za innymi psiakami, szarpać nogawki i podgryzać palce. Moje rodzeństwo zachowywało się tak samo. Byliśmy jak banda szalonych wiewiórek.
Byłem pewien, że całe moje życie będzie wyglądało podobnie – coś wspaniałego. Niestety los chciał inaczej...
W Nowy Rok wyszedłem z rodzeństwem na dworek. Biegaliśmy na zmianę za piłeczką, która tym razem wleciała pod krzaczek. Byłem największym bohaterem spośród rodzeństwa, więc postanowiłem po nią pobiec. Nagle usłyszałem warczenie i zauważyłem, że stoi nade mną ogromny pies. Chyba był na mnie bardzo zdenerwowany... Myślałem, że jak powolutku odejdę, to zostawi mnie w spokoju...
Kiedy się odwróciłem, nagle on wbił we mnie swoje zęby. Ból był okropny, aż traciłem oddech. Pamiętam, że bardzo piszczałem i się wyrywałem, ale im bardziej walczyłem, tym jego zęby zaciskały się coraz mocniej. Walczyłem... Naprawdę! Ale on był dużo silniejszy i jedyne co mogłem zrobić, to zamknąć oczka i przestać się szarpać. Wszystko działo się bardzo szybko, a dla mnie była to wieczność...
Powiem Wam coś w sekrecie. Myślałem, że umieram... A łezki same spływały mi po pyszczku... Ja przecież chciałem żyć, mam tylko 3 miesiące! Tak bardzo się bałem
Nagle wydarzył się cud – pies w końcu mnie wypuścił i odszedł. Leżałem obolały i nie mogłem się ruszyć. Nie wiedziałem, czemu nie czuję moich tylnych łapek. Starałam się przesunąć, ale nie mogłem nic zrobić. Nóżki odmówiły posłuszeństwa.
Jeszcze tego samego dnia pojechałem do lecznicy. Nie rozumiałem zbyt wiele, ale wyczuwałem, że jest ze mną bardzo źle. Okazało się, że zęby tego psa zmiażdżyły mi kręgosłup. To właśnie dlatego moje nóżki nie chcą mnie już słuchać. Dodatkowo mój pęcherz moczowy nie opróżnia się samodzielnie, a to oznacza, że ktoś kilka razy dziennie musi go uciskać, abym mógł się wysiusiać... Znów zacząłem się bać...
Wtedy trafiłem do Cioci. Przytuliła mnie mocno i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Powiedziała, że pojedziemy na dodatkowe badania i konsultację oraz zaczniemy rehabilitację. To chyba jakieś ćwiczenia, także już nie mogę się doczekać na takie wygibaski. Nie wiem, czy uda się mnie zoperować, ale Ciocia powtarza, że nie muszę się martwić. Nauczy mnie chodu rdzeniowago, to podobno bardzo trudna sztuczka, ale może i ja się jej nauczę.
Niestety tutaj powstał kolejny problem… Pieniążki. Wszystkie badania, leczenie, rehabilitacja.. to ogromny koszt. Ciocia jest wolontariuszką w przytulisku, ale wiem, że oni też nie mają już pieniążków. Tam jest bardzo dużo potrzebujących zwierzaków. Dlatego bardzo Państwa proszę o każdy grosik, który pomoże wrócić mi do sprawności. Bez tego, obawiam się, że może się nie udać.
A ja Wam obiecuję, będę walczył z całych sił! Słowo Pioruna!
Ładuję...