Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Na takie życie czekała. Zuzia śpi na kanapie, na kołderce i jest mocno kochana przez swoich ludzi. Nic nie wynagrodzi lat zaniedbań, upokorzeń i cierpienia, ale dzięki Państwa pomocy Zuzia raz na zawsze pożegnała życie pozbawione godności.
Zuźka sama Państwu podziękuje w iście hrabiowskim stylu ;) Proszę bardzo. Podziękowania od Zuzi :)
Od kilku miesięcy chodziła w poszukiwaniu jedzenia, wody i schronienia. - „To coś” - śmiali się wytykając psa przechodnie. Malutka „Zuzia” tak naprawdę to jeden wielki kołtun. Dredy z sierści pokrywają całe Jej ciało. Kołtuny ma na głowie, na brzuchu, na łapach, ale najgorsze „bagno” wisi przy Jej ogonie. Nawet nie mogła się wypróżnić. Dziś ratujemy ją od oprawców.
„To kule twarde jak skała” - kule odchodów, błota - pomieszane z sierścią przywierają bezpośrednio do skóry zwierzęcia, jakby były z nią sklejone.
Nie ma już "na psie" miejsca na "świeże odchody", a pies nie jest w stanie sobie ulżyć, bo przeszkadza mu w tym ten cały syf. Jak to zwierzę musi cierpieć. Co musi być pod spodem i jak się tam dostać?
Udaje nam się ustalić właścicieli psa. To matka z synem. Najgorsze jest to, że mieszkają tuż obok, a pies pod ich oknami błaga o pomoc. Nocuje pod pobliską przychodnią zdrowia i na chodniku. Ludzie zarzekają się, że psa nie widzieli od kilku tygodni. - "Panie, gdzieś sobie poszła. A cholera wie gdzie. Ona taka jest" - mówią…
Pytamy, gdzie pies śpi. Kobieta pokazuje - komórka zamknięta na kłódkę. Mężczyzna wskazuje miejsca, gdzie pies "może sobie leżeć" - najlepsze z nich, bo przynajmniej z dachem, to zadaszenie z przewróconej starej kanapy. Nie ma legowiska, nie ma budy, nie ma nic.
Nie widzimy też wody ani odrobiny jedzenia czy resztek po nim. - "Ona nie jest nam potrzebna, już jednego psa oddałam do schroniska, ja nie trawię psów" - słyszymy.. Aż ściska w gardle. Tu nie ma czego szukać. Zabieramy Ją natychmiast do lekarza.
Lekarz weterynarii nie jest w stanie poddać psa oględzinom, bo nie możemy przedrzeć się przez tę skorupę. W końcu udaje nam się cokolwiek zobaczyć. Rozpoczyna się strzyżenie zwierzęcia. Tępią się kolejne ostrza. Widać tam pchły, napite kleszcze z ogromną ilością ich odchodów.
Pies jest słaby. Boimy się, że to może być babeszjoza. Opis opinii lekarza:
"Zwierzę silnie zaniedbane, liczne kołtuny, posklejana odchodami sierść, niewidoczne oczy, zaczopowany odchodami odbyt, zwierzę napina się, próbując się bezskutecznie wypróżnić. Podczas badania widoczne kleszcze, w ogonie gałązki drzewa, przerośnięte pazury. Waga psa 8 kg. Po obcięciu sierści u psa - waga zwierzęcia 6 kg". W okolicach odbytu i sromu odparzenia skóry...".
Sama sierść psa wraz z odchodami ważyła więc prawie 2 kg. Psiak został w klinice pod obserwacją lekarzy. Pierwszy dzień jego ratowania wyniósł nas kilkaset złotych, kolejne przyniosą następne wydatki, bo malutką "Zuzię" czeka kolejna diagnostyka i leczenie. Dlatego prosimy o pomoc w Jej ratowaniu.
Ładuję...