O Azylu, którego może zabraknąć...

Wsparło 641 osób
32 061,73 zł (10,01%)
Brakuje jeszcze 287 938,27 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 5 Marca 2024

Zakończenie: 1 Stycznia 2025

Godzina: 22:00

10 Maja 2024, 08:01
szkapoWieści

Kochane Pomagaczki, drodzy Pomagacze!

Z dumą i ogromną radością przychodzę poinformować, że dzięki Waszemu wsparciu nie tylko mogliśmy zapewnić naszym Podopiecznym bezstresowe przejście przez przedwiośnie (bardzo dobrej jakości wyżywienie plus suplementacja), ale przede wszystkim uratowaliśmy Kropkę! Zbiórka dla niej - delikatnie mówiąc - nie napawała optymizmem, a cierpliwość handlarza i czas Kropki się kończyły... Trzeba było podjąć decyzję o wykupie Kropki z funduszy tutaj zebranych. Była to najlepsza możliwa decyzja. Nie ma słów, które wyraziłyby moją wdzięczność za to życie, Kochani! 

To nie koniec dobrych wieści! Jeszcze w maju ruszamy z długo odkładanym remontem Kociego Miasteczka, żeby nasi koci przyjaciele mogli cieszyć się wolierą tego lata. A kolejnym krokiem będzie odświeżenie psiego wybiegu:

Jednym z priorytetów jest również stworzenie ogródka dla Gucia, żeby mógł wygrzewać się w słoneczku do woli. Bo nikt nie zasługuje na dopieszczenie tak jak ten psi staruszek. Życie doświadczyło go dotkliwie, chociaż jest najbardziej poczciwym stworzeniem, jakie poznałam...

Jest jeszcze jedna pilna rzecz do zrobienia. Musimy zaopatrzyć gospodarstwo w magazyn energii, żeby wykorzystać maksymalnie letnią porę. Inaczej rachunki za prąd pogrążą nas do reszty...

Drodzy nasi, dziękuję, że z nami jesteście! I jeśli tylko nie będzie to nadużyciem, proszę o dalsze wsparcie, ponieważ tylko wspólnymi siłami możemy dalej mnożyć dobro!


Aga ze SzkapoStada

Zdarza się, że przychodzą do nas tylko po to, żeby umrzeć - w cieple, spokoju, otoczone szacunkiem... Bez świstu bata i sznura zaciskającego się na szyi. To dla nich 18 lat temu kupiliśmy gospodarstwo. Wtedy też powstała Fundacja "Nasza Szkapa", a my zaczęliśmy czynnie tworzyć Dom dla ludzko-zwierzęcej rodziny.

Był 2006 rok. Choć zima zbliżała się wielkimi krokami, a do wychodka trzeba było biec aż za stodołę... Chociaż ogrzanie wyziębionych pomieszczeń graniczyło z cudem... I pomimo tego, że stara studnia zapewniała około 10 litrów wody dziennie - już wtedy byliśmy u siebie!

Bardzo szybko każdy wolny kąt zapełniły zwierzęta w potrzebie. Podczas remontu było to wyjątkowo trudne do ogarnięcia, ale nie mogliśmy czekać. Bo one czasu nie miały...

Żeby związać koniec z końcem, wszystkie prace wykonywaliśmy we własnym zakresie. W pomoc zaangażowała się cała rodzina. Każdy włożył kawałek serca w budowanie Gospodarstwa Zerówka. Tak nazwaliśmy nasz kawałek świata.

Dramaty końskie, psie, kocie nakładały się na siebie. Dnie płynęły zbyt szybko. Wciąż w biegu, skupieni byliśmy na niesieniu doraźnej pomocy.

I tak jest do dziś. Niektóre zwierzęta trafiają do nas zbyt późno... Wtedy żal wylewa się morzem łez. A gdzieś w głębi pojawia się pytanie - czy robią miejsce dla kolejnej biedy w potrzebie...?

Nie jest łatwo znaleźć równowagę pomiędzy bezpośrednim niesieniem pomocy a inwestycjami w infrastrukturę. Z jednej strony można śmiało stwierdzić, że konie na przykład nie potrzebują złotych żłobów, aczkolwiek wybiegi z bezpiecznymi ogrodzeniami to już podstawa bytu jednostki takiej jak nasza. Niezbędne są również izolatki. A żadna złotówka nie chce się pomnożyć, żeby dało się ją wykorzystać dwa razy. Początkowo mieliśmy do dyspozycji tylko albo aż 3 hektary gołej ziemi...

Zaczynaliśmy od bardzo skromnych ogrodzeń. Niestety kiedy zaczęły się rotacje w stadzie i pojawiły się wraz z nimi konie mniej subtelne, zrozumieliśmy, że ogrodzenie musi sprostać pomysłom najbardziej wybitnych, specjalizujących się w ucieczkach indywidualności.

Ostatecznie po latach kompletnie łysy krajobraz zamienia się w zieloną oazę.

Historie naszych Podopiecznych można by opowiadać niemal jak baśnie z tysiąca i jednej nocy. Jedną z najbardziej znanych jest opowieść pisana kopytkiem Złotego - źrebaka skazanego na rzeź z powodu przykurczu ścięgien w przednich nogach. Kiedy właściciel stracił nadzieję, że Złoty wyrośnie na wartościowego konia, sprzedał go do rzeźni, jednak w trasie zdarzył się wypadek. Złoty trafił na przechowanie do czasu kolejnego transportu do pewnego handlarza, który zadzwonił do nas z prośbą o uratowanie tego wyjątkowego dzieciaka.

Weterynarze rozkładali ręce i dawali Złotemu góra kilka miesięcy życia, zanim nogi ugną się pod rosnącym ciężarem dojrzewającego konia. Czasami dla dobra zwierzęcia trzeba podjąć najtrudniejszą decyzję, lecz w tamtej sytuacji czuliśmy, że to jeszcze nie koniec...

I dziś jesteśmy 8 lat później, a Złoty wciąż rozrabia niczym mały źrebaczek!

Są też konie, o których dowiadujemy się za późno... Czara stanęła na naszej drodze, kiedy jej organizm był już zupełnie wycieńczony. Niekończąca się głodówka, liczne rany i choroby okazały się silniejsze od mocy serc zaangażowanych w ratowanie klaczy [*]

Taka jest nasza codzienność. Walka o przetrwanie kolejnego życia i o trwanie azylu musi toczyć się w tym samym miejscu i czasie. Radości i smutki przeplatają się ze sobą... Bo jak nie cieszyć się, kiedy malutka kuchnia letnia przeistacza się w Kocie Miasteczko albo w miejscu chlewika powstaje psiarnia?

I jak nie zapłakać, kiedy trafiają pod nasze skrzydła dzieci, dla których jutro nie nadejdzie...?

Możemy jedynie walczyć o najlepszą opiekę i spokojną śmierć dla nich. Bez zimnych ciężarówek, głodówki przed ubojem, bez krzyków niecierpliwych handlarzy...

Azyl fundacji to wyjątkowa przestrzeń. W tym miejscu wszyscy pracujemy równo. Również sprzęty i budynki nie są oszczędzane. Tylko boli gdzieś tam w środku, że brakuje funduszy na doprowadzenie drogi do gospodarstwa, bo codzienność mogłaby być lżejsza...

Brakuje środków na wymianę instalacji elektrycznej, która pracuje na najwyższych obrotach. Zwłaszcza zimą.

Brakuje złotówek na wymianę i zabezpieczenie instalacji wodnej... Jednak kiedy przekuwamy dzięki Waszemu wsparciu smutek w radosne merdanie ogonów, wszystkie troski odchodzą na drugi plan!

I chcielibyśmy działać dalej... Doszliśmy jednak do ściany. Kolejna zima będzie ostatnią, jeśli nie doinwestujemy gospodarstwa. Dziurawy dach stajni, domagający się generalnego remontu dom, brak dojazdu - to zbyt wielkie zaległości, żeby można było z nimi dalej funkcjonować. 

Dlatego zwracam się z pokorną prośbą o pomoc - ocalmy wspólnymi siłami nasz azyl. Nasz Dom. Bo jego może wkrótce zabraknąć, a te wszystkie bezbronne istoty na to nie zasłużyły...

Aga i Zwierzaki Naszej Szkapy

Pomogli

Ładuję...

Organizator
3 aktualne zbiórki
53 zakończone zbiórki
Wsparło 641 osób
32 061,73 zł (10,01%)
Brakuje jeszcze 287 938,27 zł
Adopcje