Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wiktor dziękuje wszystkim za wsparcie!
Kocurek powoli kończy leczenie i już niebawem będzie rozglądał się za nowym domem. Mamy nadzieję, że już wkrótce stanie się członkiem czyjejś rodziny.
Wiktor przeszedł już wszystkie badania i kastrację. Dziś zamieszkał w domu tymczasowym, ale to dopiero początek drogi do lepszego jutra.
Tak wygląda jego ciało po wygoleniu kołtunów. To odparzenia, które goić się będą bardzo długo.
Dzień tuż po świętach Wielkanocnych to dla wielu czas powrotu do domu, niejednokrotnie bardzo daleko. Tak było też w przypadku pewnej rodziny.
Wracali od swoich bliskich, jadąc podrzędną, wiejską drogą wśród pól. Nagle na drodze pojawił się kot. Kierowca szybko odbił autem, by ominąć zwierzę, jednak po kilku metrach zatrzymał się, bo nie był pewien czy manewr się udał. Wraz z małżonką wyszli z samochodu i cofnęli się kilka kroków.
Kot siedział przerażony w przydrożnym rowie, ale nie uciekał. Podeszli do niego, mężczyzna wyciągnął dłoń, a kot zaczął się o nią ocierać. Po chwili wstał, by poprosić o kolejną dawkę pieszczot. Nie był ranny, jednak wyraźnie widać było po nim, że potrzebuje pomocy. Mokre, skołtunione futerko, zaropiałe oczy, z których ciurkiem sączyła się ropna wydzielina, na ciele pełno strupów i kleszczy… „Chyba nie możemy go tak zostawić” – powiedziała kobieta przyglądając się zwierzęciu. Ponieważ nie byli stąd, nie wiedzieli, gdzie szukać pomocy. Na szczęście w dzisiejszych czasach telefony z dostępem do Internetu są pomocne w takich sytuacjach. Wpisali hasło w wyszukiwarce i tak dotarli na naszą stronę internetową. Wykręcili podany numer telefonu.
Po drugiej stronie odebrała nasza wolontariuszka. Wysłuchała uważnie całej historii. Nie miała żadnych wątpliwości, że musimy pomóc, a kot powinien jak najszybciej trafić pod opiekę lekarską. Poprosiła zgłaszających, by poczekali chwilę na telefon zwrotny. Zadzwoniła do lecznicy, z pytaniem, czy mają miejsce w szpitalu „Tak proszę go przywieźć” – odpowiedziała pani doktor. Oddzwoniła więc do zgłaszających kota ludzi i poprosiła ich o przywiezienie kota do wskazanej lecznicy. „Oczywiście już jedziemy, dziękujemy za pomoc”.
Po około godzinie od zgłoszenia kot dojechał do lecznicy. Lekarze od razu przystąpili do działania. Okazało się, że to młody, niekastrowany kocurek, z brzuchem pękatym od pasożytów, świerzbowcem wylewającym się z uszu, a także stadem kleszczy w splątanym futerku. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy, a jednocześnie wciąż zaczepiał personel domagając się uwagi i dużej dawki głasków. Co robił sam w szczerym polu? Czy został porzucony? A może zgubił drogę do domu, po tym jak zew natury wyprowadził go w nieznane? Na te pytania pewnie nigdy nie poznamy odpowiedzi… Choć tak ufny i piękny kot, musiał kiedyś mieć swój dom…
Minuta po minucie spływały kolejne wyniki wykonanych badań. Ropna wydzielina, to w ocenie lekarzy koci katar. Testy FeLV oraz FIV dały wyniki ujemne. Morfologia także nie dała powodów do niepokoju. Wyniki analizy biochemicznej wskazały jednak na rozwijający się w organizmie stan zapalny. Zadecydowano o kilkudniowej hospitalizacji, podano leki oraz kroplówkę, na szczęście wszystko wskazuje na to, że życie kocurka nie jest zagrożone.
Zastanawialiśmy się jak dać mu na imię. Popatrzyliśmy w kalendarz, w którym tego dnia imieniny obchodził Wiktor. Słowo „victory” w języku angielskim oznacza zwycięstwo, stwierdziliśmy więc, że to imię będzie dla niego dobrą wróżbą. I tak właśnie Wiktor dołączył do grona naszych felineusowych podopiecznych. Przed kocurkiem leczenie, profilaktyka przeciwpasożytnicza, zabieg kastracji, a w dalszej perspektywie także szczepienia. Musimy również zapewnić mu pełnowartościowe posiłki, bo zdrowa dieta to podstawa rekonwalescencji. Kiedy już uda się postawić go na łapki, mamy nadzieję, że szybko znajdzie nowy, odpowiedzialny i kochający dom. Jednak do tego wciąż długa droga…
Niestety, jak to mawiają „w życiu nie ma nic za darmo”. Koszty hospitalizacji, leczenia i utrzymania Wiktora będą niemałe. Dlatego już dziś zwracamy się do Was z prośbą o pomoc i wsparcie. Bo wspólnie mamy szansę odmienić kolejny koci los.
Ładuję...