Bez prądu nie damy rady

Możemy przestać przyjmować zwierzęta, przestać pomagać, nie mieć długów, nie mieć tylu kłopotów, przestać reagować na cierpienie, zło i biedę…

Bo chyba tylko głupi bierze na siebie tyle obowiązków: własny dom, rodzina, dzieci, mąż, praca zawodowa, szczątki życia prywatnego oraz przytulisko, interwencje, bycie domem tymczasowym, użyczanie własnego portfela, gdy brakuje na karmę, absolutny brak wolnego czasu, nadstan zwierząt w domu, brak możliwości dłuższego wyjazdu…

Takie jest nasze życie – pasmem zmartwień, co będzie jutro… Nie mamy dotacji, stałych wpływów na konto, jakiegokolwiek sensownego budżetu. Tu nie da się planować. Nie wiemy, ile zwierząt przyjdzie do nas, aby pomóc, jak to będzie kosztowne. I nie wiemy, jakie wpływy będą na koncie, ile uda nam się wybłagać, wyprosić, wyżebrać.

I tym razem tak jest. Rozliczenie po zimie za prąd. Nie szacunkowe. Realne. Realny rachunek do zapłacenia na 1900 zł. A do zapłacenia jeszcze rachunek poprzedni, szacunkowy na 400 zł...

Udało nam się rozłożyć płatność na 3 raty, aby nie odcięto prądu w przytulisku. Ale czy damy rade uzbierać te pieniądze? 

Czasem ciężko nam zebrać fundusze na pomoc jednemu, realnemu kotu. A tutaj mamy zebrać fundusze nie na kota, a na rachunek. Co prawda prąd w przytulisku pomaga wielu kotom, ale to jednak mniej spektakularna zbiórka…

Prosimy, nie odwracaj wzroku. Nie myśl: ktoś inny pomoże, ja wolę pomagać zwierzętom. Ten prąd też pomaga zwierzętom. Bez niego 40 kotów w przytulisku będzie miało zimą zimno (ok. 9 stopni) i będzie bez ciepłej wody, czyli w brudzie, bo nic się nie umyje w zimnej wodzie... 

Pomóż, udostępnij, wesprzyj...