Myśleli, że pogryzł go pies

"Ten kocur, o którym rozmawialiśmy to ma łapy przetrącone, chyba pies go musiał jakiś ugryźć. Udało mi się go złapać. Tylko to jest prawdziwy dzikus!" Oczywiście proszę przywieźć, zobaczymy co się da zrobić. Czyli zgłoszenie jakich u nas wiele.

Kocur przyjeżdża w niewielkim koszyku i już wiem, że skoro dał się do czegoś takiego zapakować, to albo jest z nim bardzo źle albo żaden z niego dzikus. A może obie odpowiedzi są tym razem właściwe?

Na nodze - paskudna brudna rana, uszy postrzępione, w uszach czarno. Ze świerzbowca zrobiły się już wręcz kamienie blokujące kanał słuchowy. W oczach ropa. Kicha. Zęby połamane, z kłów zostały smętne resztki. Kleszcze. I leży, a przy próbie wstania natychmiast się przewraca.

Fragmenty z lecznicowej karty: "na RTG widoczne złamanie miednicy klatka piersiowa: nieznaczne nacieczenia okołooskrzelowe 2 projekcje pkm (z raną): widoczne złamanie I kości śródstopia przy końcu dogłowowym po przyśrodkowej stronie, bez przemieszczenia 5 śrutów w różnych okolicach ciała"

Ten rzekomy pies raczej do niego nie strzelał... To człowiek zgotował mu ten los. Jedyne co dobre - ma na razie dobre wyniki krwi, choć na USG widać niestety pozmieniane chorobowo narządy wewnętrzne. No i je.

To jedzenie jest dla niego cechą dość charakterystyczną - to drugi z kotów pod naszą opieką, który na każdy bodziec (otwarcie klatki, pogłaskanie, zastrzyk) reaguje wsadzeniem mordki do miski ;)

Je na leżąco. Zresztą wszystko robi na leżąco, bo ta połamana miednica po prostu go boli. Musi u nas zostać na wiele tygodni. Łapa ładnie ziarninuje, ale wymaga codziennych zmian opatrunków.

Na co zbieramy? RTG, USG, badania krwi, testy, oczyszczenie ran... Materiały opatrunkowe. Do tego odrobaczenia, szczepienia, kastracja. W planach na kiedyś tam usunięcie połamanych zębów. I porządne jedzenie, bo jak widać - jedzenie ma dla niego znaczenie ;) Pomóż proszę.