Maleńka koteczka straciła ogonek, walczy o życie

Wiecie jak to jest. Teraz niby lato, ale noce są chłodne. I ja się z zimna chciałam przytulić do czegoś ciepłego. Gdybym miała domek to bym poszła i się pod kołderkę schowała, ale nie miałam domku. A samochód był taki cieplutki. Chciałam się tylko trochę ogrzać i iść poszukać jedzonka, nie chciałam spać w samochodzie, ale się tak ciepło i miło zrobiło. I zasnęłam. Obudził mnie okropny ból, jakby mi coś wyrywało ogonek i zrywało skórkę z zadka.

Przestało być miło i ciepło, potwornie bolało. Taka Pani zaniosła mnie do lecznicy, a ja cały czas płakałam. W lecznicy Pani weterynarz coś mi podała, a jak się obudziłam to nie miałam już mojego ogonka. Boli mnie nadal, słyszałam jak mówią, że mi się wcale nie chcą rany goić, ale ja tak bardzo chcę żyć, chcę żeby mnie już nie bolało, znowu bym się chciała bawić i bardzo bym chciała mieć dom i ciepłą kołderkę, żeby mi się już nigdy nic złego nie stało.

Maleńka jest kotką, której silnik naderwał ogonek i zdarł kawałek skóry. Ogonek był tak uszkodzony, że konieczna była amputacja, w ranach muchy zdążyły już złożyć jajka, z ran sączy się ropa pomimo antybiotyku. Wdało się zakażenie, z którym na razie przegrywamy. Koteczka ma czyszczone rany ozonem.

Testy na Fiv i Felv ma na szczęście ujemne. Na domiar złego koteczka ma kokcydia i glisty. Leki na robaki i kokcydia powodują biegunki, które malutką odwadniają i musi dostawać regularnie kroplówki. Ma tak malusią łapeczkę, że sam wenflon jest prawie od łapci większy. To za dużo jak na takie maleństwo. Koteczka jest też bardzo zagłodzona, sporo za mała jak na swój wiek – około 3 miesięcy. Ma jednak taką wolę życia, że my naprawdę wierzymy, że się uda. W końcu jest wyjątkowa – jest rudą kociczką, unikatem…

Zdecydowaliśmy się uratować jej życie i nie chcemy, aby koszty stanowiły przeszkodę. Jednak operacja, leczenie i hostpitalizacja to ogromne koszty. Bardzo prosimy Was o wsparcie…