Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Żeluś pięknie dziękuje Wam za pomoc :) Dzięki Wam kocurek ma się już bardzo dobrze :) Pieszczoch szuka swojego miejsca na świecie...
To nie jest tak, że ja dopiero tej zimy zacząłem zaglądać do okien chyba w każdym napotkanym domu, zeszłej zimy robiłem to samo, za każdym razem licząc na to, że może stanie się cud, że ktoś mnie wpuści. Ja kiedyś miałem dom, ale to jak z każdym innym bezdomnym kotkiem dom przestałem mieć. Nigdy nie nadawałem się do życia na ulicy, jestem niezdarny, niezbyt szybki, nie umiem się ani bić, ani nie uciekam za skutecznie, no a poza tym łaszę się do każdego napotkanego człowieka, mimo że przecież wiem, że ludzi są różni dla kotków. Może to przesiadywanie w oknach było głupie, ale ja chociaż przez chwilę mogłem popatrzeć na to co kiedyś miałem, na miękkie fotele, ja pamiętam, że w domku to nawet podłoga jest cieplutką zimą.
Bywało różnie, czasem ludzi nawet wynosili mi coś do jedzenia, inni przepędzali. Najgorzej było jeśli się nie zorientowałem, że koło domku ludzi mieszka piesek. Tak, zastanawiacie się jak się kot mógł nie zorientować. No ja Wam mówiłem przecież, że ja się do życia na ulicy nie nadaję, że nie jestem przesadnie sprytny… Kilka razy mnie pieski złapały zębami, ale udawało mi się jakoś uciec, najwyżej odgryzły mi kawałek ucha czy futerka. Tym razem było inaczej, łapki miałem tak zmarznięte, że ich prawie nie czułem, a piesek był zwinny i biegł bardzo szybko. Złapał mnie najpierw za szyję, ale udało mi się wyrwać, potem chwycił mnie za łapkę. Bolało strasznie, ale udał mi się uwolnić i uciec. Siedziałem kilka dni, schowany myjąc łapkę i zastanawiając się, po co to wszystko skoro i tak nie mam i nigdy już nie będę miał domu. Skoro przez ponad rok nikt mnie nie zechciał to, jakie są szanse, że kiedykolwiek komuś się spodobam?
Przecież ja kolejny raz mogę znowu nie zorientować się, że na terenie jest piesek i kolejny raz mogę już nie dać rady uciec. Byłem strasznie głodny, więc znowu poczłapałem do okna, w którym świeciło się światło, usiadłem i patrzyłam, fajnie tam mają w środku, na pewno ciepło tam jest. Zobaczyli mnie. To zawsze nerwowy moment, albo dostanę jedzonko, albo nie wypędzą. Po chwili otworzyły się drzwi i tym razem miałem szczęście, od razu poczułem zapach jedzenia. Rzuciłem się i jadłem łapczywie, starając się gryźć tylko jedną stroną, bo ząbek po drugiej bardzo mnie boli. I wtedy zobaczyli moją łapkę, którą tak starannie myłem po pogryzieniu. Nie zabrali mnie do domku, ale zamknęli w cieple i następnego dnia zawieźli do lekarza dla kotków.
Po raz pierwszy od ponad roku ktoś się mną zainteresował. W lecznicy ciocie obiecały, że na ulicę nie wrócę, że będziemy szukać dla mnie domku, w którym będę szczęśliwy, najedzony i będzie mi ciepło. I wiecie co? Ja się bardzo cieszę, że mnie ten piesek pogryzł, poboli i przestanie, a dzięki tej ranie już nie będę musiał zaglądać do okien, będę siedział pupką na parapecie i patrzył na świat z drugiej strony.
Nazwaliśmy go Żeluś, bo klei się do człowieka jak cukierek, widać od razu, że to piecuch. Podejrzewamy, że nie jest specjalnie energiczny, bo nawet oględziny w lecznicy przyjął ze spokojem. Naprawdę wymarzony kot dla każdego, kto ceni sobie spokój. Z tego co wiemy, był widywany w okolicy od zeszłej jesieni i z każdym miesiącem tylko przybywało mu ran, każdy, kto go widział, sądził, że on ma swój dom… Ma kilka lat, ale chyba trochę mniej niż to na ile wygląda, sporo w życiu przeszedł, ma oderwany kawałek uszka, kilka starych ran i połamane zęby.
Świeże rany szyj Żelusia zaczęły się nawet ładnie goić i tu by wystarczył antybiotyk, ale rana na łapce jest za głęboka, trzeba ją zszyć pod narkozą. I od razu trzeba usunąć połamany ząb, bo widać, że on kocurka boli.
Jak Żeluś trochę dojdzie do siebie, musimy mu jeszcze kilka uszkodzonych ząbków usunąć, wyczyścić z kamienia i go wykastrować. Trzeba go też odpchlić, porządnie odrobaczyć, zaszczepić, zrobić mu badania i musimy opłacić jego pobyt w lecznicy.
Laden...