Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nasz mały Loluś przegrał walkę o życie :(
Pozostawił po sobie pustkę i żal. Żegnaj nasz ukochany "Półkocie", biegaj szczęśliwie po niebiańskich łąkach...
Jest 6 rano. Za oknem jeszcze mrok, ale osiedlowy sklep w jednym z podkarpackich miasteczek jest już otwarty. Do sklepu wchodzi zaaferowana kobieta i donośnym głosem mówi od progu:
- Miałam nadzieję Panią spotkać, dobrze, że jest Pani w pracy. Musi mi Pani pomóc, na klatce schodowej w bloku obok siedzi kot, chce wejść do mieszkań. Ja muszę iść do pracy. Proszę jakoś pomóc temu kotu.
Kobieta nie bez powodu zwróciła się o pomoc do pracownicy sklepu. Pracownica od lat pomaga kotom w okolicy, o czym wie wielu okolicznych mieszkańców.
- Proszę mi powiedzieć, co to za kot? Jak wygląda?
- Taki łaciaty, kolorowy, był w klatce schodowej w środku.
- A to młody kot, czy starszy? Proszę go opisać
- No wie Panie, to takie „pół kota” było. Proszę mu pomóc, ja muszę iść. Do widzenia.
Kobieta zamyka za sobą drzwi, w sklepie zostaje tylko pracownica. W tle w radioodbiorniku słychać prognozę pogody: „IMGW wydało ostrzeżenie dla południowej Polski. W najbliższych dniach spodziewajmy się obfitych opadów śniegu. Słupki rtęci pójdą w dół do nawet -15°C”. Pracownica zaczyna rozmyślać... Nie może wyjść z pracy i szukać kota. Jest tak bardzo zimno, a straszą, że będzie jeszcze większy mróz. Co jeśli ktoś wyrzuci kota na zewnątrz? Czy „Półkot” jest na tyle duży, by sobie poradzić? Co robić? Jak go zabezpieczyć? W końcu wpada na pomysł, dzwoni do koleżanki, też kociary.
Na szczęście dziewczyna jest w domu, obiecuje pójść poszukać kota. W międzyczasie pracownica sklepu dzwoni też do zaprzyjaźnionej Fundacji Felineus z pobliskiego Rzeszowa, bo wie, że jeśli uda się znaleźć „Półkota” to ani ona, ani jej koleżanka nie mogą go zatrzymać dłużej niż kilka dni (obie mają już pod opieką zbyt dużo zwierzaków po przejściach). Nasza wolontariuszka obiecuje pomóc, pozostaje tylko jedna kwestia – znaleźć kota. Niestety okazuje się, że kot zniknął. Nie ma go ani na klatce schodowej, ani na zewnątrz w okolicy. Koleżanka pracownicy sklepu zaczepia i wypytuje o kota, kogo się da. Każdemu zostawia swój numer telefonu i prosi o kontakt jeśli tylko kot się pojawi. Przy okazji dowiaduje się, że „Półkot”, to prawdopodobnie młody kociak, a w okolicy pojawił się kilka dni temu. Wielu ludzi widywało go od kilku dni… jak zwykle nie pomógł nikt…
Mijają godziny, ale telefon milczy. Po wyjściu z pracy pracownica sklepu idzie szukać kota, ale nigdzie go nie ma. Dopiero wieczorem, do jej koleżanki ktoś dzwoni. „Półkot” znów jest w klatce. Kobieta prosi o jego zabezpieczenie, i czym prędzej udaje się na miejsce. Chwilę później ma już kociaka w transporterze.
Wyjaśnia się także, dlaczego kota nie było cały dzień. Dzieci z sąsiedztwa zabrały go do mieszkania, żeby się z nim pobawić, a wieczorem wypuściły go z powrotem na klatkę.
Nasz „Półkot” to faktycznie młodziutki, około 4-miesięczny kocurek. Bardzo towarzyski i zabawowy. W mieszkaniu czuje się jak u siebie, ufnie garnąc się zarówno do ludzi jak i do innych zwierząt. Po rozmowie z naszą wolontariuszką kobieta zgadza się przetrzymać kociaka jeszcze jeden dzień u siebie. W tym czasie maluch dostaje preparat przeciwpasożytniczy oraz zostaje zabezpieczony surowicą, bo w ostatnim czasie w regionie szaleje panleukopenia. Wolimy dmuchać na zimne, dlatego dopiero tak zabezpieczony kociak trafia do domu tymczasowego.
Nasz „Półkot” dostaje na imię Loluś. W pierwszym kontakcie to faktycznie niesamowicie rezolutny i miziasty maluch. Kiedy jednak jego opiekunka przygląda mu się uważniej, dostrzega, jak ogromnej krzywdy doznał w przeszłości. Loluś delikatnie utyka na tylną łapkę, ma złamaną i krzywo zrośniętą końcówkę ogona, jego wibrysy są równiutko przycięte, tak jakby ktoś celowo to zrobił. A na koniec porzucenie...
Na samą myśl o tym, co spotkało tego zaledwie 4-miesięcznego kociaka, łzy same cisną się do oczu. Bo być może ktoś wyrafinowanie i premedytacją zadawał mu ból i patrzył, jak cierpi. To aż nie do uwierzenia, że mimo tak traumatycznych przeżyć Loluś wciąż bezgranicznie ufa człowiekowi, prosząc o jego obecność.
W imieniu skrzywdzonego Lolusia prosimy także my. Każda taka historia to dla nas kolejne finansowe zobowiązania. Musimy zapewnić Lolusiowi najlepszą opiekę. Łapka i ogon będą prawdopodobnie wymagały konsultacji chirurgicznej. Kociaka czeka cały pakiet badań i profilaktyka. Nigdy nie wymażemy potwornej przeszłości, jaką przeżył ten maluch, możemy jednak wspólnymi siłami napisać jego szczęśliwą przyszłość. Z waszą pomocą na pewno będzie to o wiele łatwiejsze.
Laden...