Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nie mamy nowych zdjęć niegdyś pięknej Majorki. Nie możemy podzielić się radosną wiadomością, że wyszła z choroby. Odeszła ciuchutko w kocim szpitaliku. Jedyne co zostawiła po sobie to smutek i dług za nieopłacone leczenie. Ale mimo wszystko dziękujemy tym, którzy wsparli nas choć trochę. Bo dług choć ciąży to mało ważny w porównaniu z tym, że już nie cierpi.
Brykaj kochana za tęczowym mostem. Niech twoje pozaziemskie życie będzie tak kolorowe jak twoje futerko za życia <3
Są takie chwile w życiu kiedy człowiek staje się zupełnie bezradny i czeka tylko na to co przyniesie los. W przypadku kotki, która jest bohaterką tej historii, takie chwile bezradności los fundował nam niejednokrotnie.
Majorka pod opiekę fundacji trafiła jako zaledwie 3-miesięczne kocię. Przywieziono ją ze wsi, z opuszczonej posesji, gdzie urodziła się ona i jej rodzeństwo. Wydawało się - małe kocię, śliczne, oswoimy i szybko znajdzie dom. Ale nasze nadzieje na szybkie znalezienie nowej rodziny z każdym tygodniem malały. Bo choć Majorka była piękna i budziła zainteresowanie wśród ludzi, to niestety była bardzo nieufna, a w chwili zagrożenia wręcz agresywna. Przez 4 lata nie udało się jej trafić na odważnego człowieka, który podjąłby się pracy z trudnym kotem.
Końcem roku 2020 Majorka zaczęła pokazywać, że coś z nią jest nie tak. Jej futerko stało się zjeżone, dziwnie tłuste, i choć dopisywał jej apetyt, zaczęła chudnąć.
Wykonane wtedy badania nie pokazały nic złego, a kotka po kilku dniach pobytu w szpitalu wróciła do domu. Jej stan był stabilny, ale problem nie zniknął. Nadal chudła, chowała się w kąciku, nie była już tak aktywna jak wcześniej.
Początkiem lutego jej stan znowu się pogorszył. Ponownie trafiła do lecznicy i w efekcie końcowym do kociego szpitala. Tym razem już w obrazie USG widoczne były zmiany w jelitach, wątroba i trzustka były powiększone, zapalne. Podniesione parametry wątrobowe potwierdzały, że w organizmie kota dzieje się coś niedobrego.
Kotka wymagała codziennego podawania leków i nawadniania, przez co musiała pozostać w kocim szpitalu. Nie było to łatwe ani dla niej, ani dla lekarzy i techników. Bo Majorka nadal pozostała trudnym, nieobsługiwalnym kotem, a stres nie służy jej powrotowi do zdrowia. Ale to dla niej jedyna szansa i wiemy, że tak musi być.
Czy Majorka da radę? Czy jej los w końcu się odmieni? Czy da nam i sobie szansę? To mnóstwo pytań, które zadajemy sobie codziennie. Na wiele z nich nie ma odpowiedzi. Łudzimy się, że będzie dobrze i że razem przetrwamy najgorsze. Czy nam w tym pomożecie, zależy tylko od Was...
Laden...