Przy stodole w gospodarstwie...

Takie miejsce znalezienia kotki wpisała pani karmicielka w oświadczeniu o kastracji. To jeden z wielu zabiegów, które zapewniamy wolno żyjącym zwierzętom. Tym razem jest to kotka ze wsi na Podlasiu. Pani karmicielka w ostatnich tygodniach wyłapała do kastracji 6 kotów z tego terenu. Jesteśmy małą fundacją - nasze działania, oparte wyłącznie na wolontariacie, skupiają się na rodzimym Podkarpaciu. Jednak, niezależnie od miejsca, wszystkie koty domowe czują podobnie i mają podobne potrzeby.

Pani karmicielka poprosiła nas o pomoc w sfinansowaniu zabiegów. Całą resztę działań z nimi związanych, wykonała sama. Kastracja jednego kota nie jest dużym wydatkiem. Kastracja sześciorga zwierząt to już spora kwota, ale jednorazowe działanie oznacza dla kota wolno żyjącego zmianę na resztę życia.

Kastracja to więcej spokoju, mniej ran odniesionych w walce, mniejsza szansa zarażenia się chorobami, czy opuszczenia bezpiecznego miejsca bytowania. To też dziesiątki kociąt, które się nie urodzą, w większości tylko po to, żeby szybko umrzeć, lub, by w przyszłości powiększać konkurencję do zasobów środowiska.

Opieka nad zwierzętami wolno żyjącymi to troska i zobowiązanie na lata. Po raz kolejny prosimy Was o środki na opłacenie kastracji kotki – jednej z tysięcy anonimowych burasek. Zabieg zdjął z tego kociego łebka część trosk, których i tak nie brakuje w życiu kota wolno żyjącego. Sfinansowanie kastracji to również pomoc dla wspaniałej osoby o wrażliwym sumieniu, która dobrowolnie, na wiele lat, wzięła na siebie obowiązek i wykonuje najcięższą pracę.