Pobita i skopana cudem uszła z życiem. Jej jedyne dziecko starało się nią zaopiekować

Czasami odbieram takie telefony z prośbą o interwencję, że przyznaję, chciałabym, żeby ludzie nie istnieli...

"Czy mogłaby Pani przyjechać?"
"Gdzie? Co się stało? 
"No tu, kawałek za Pruszczem Gdańskim. Jeden z gospodarzy pobił kotkę kijem. Kotka nie rusza się, a ma małego do wykarmienia" 

Czuję jak uginają się pode mną nogi, jak jedna myśl zaczyna gonić drugą.  Wiem, że nie mam za co pojechać, wiem, że nie mogę przyjąć kolejnych kotów pod swoją opiekę, bo już teraz ledwo wiąże koniec z końcem, a jednak... wciąż w mojej głowie rozbrzmiewało ostatnie zdanie: "Kotka nie rusza się, a ma małego do wykarmiania".

Czy umielibyście nic nie zrobić? Ja nie umiałam i ruszyłam na ratunek kotce i jej maleństwu. 

Na miejscu zastałam półprzytomną kotkę i tulącego się do niej malucha. Najdelikatniej, jak umiałam, włożyłam kotkę do transportera, jej synka włożyłam do drugiego transportera i popędziłam do weterynarza. 

Weterynarz wykonał USG jamy brzusznej, podczas którego potwierdził, że kicia została pobita - ma poprzestawiane wnętrzności! Weterynarz musiał natychmiast zacewnikować kicię, bo od chwili pobicia nie mogła się sama wypróżnić...

Uwaga! Ruda kicia wymaga natychmiastowej operacji ratującej życie!

Dzisiaj Was nie proszę, dzisiaj Was błagam nie odwracajcie głowy od rudej kici i jej malutkiego synka. Pomóżcie!  <3