Jestem Tobi, mam FIV i prawie umarłem...

Tobi jest pięknym i szczęśliwym kotem. Ale nie miał w życiu łatwo. Jako kot wolnożyjący trafił pod opiekę zaprzyjaźnionych wolontariuszy. Był bardzo wyniszczony, z dodatnim testem na FIV i wszystkimi zębami do usunięcia. Trafił do nas już po leczeniu.

Na początku był nieufny. Wiadomo, zmiany bywają dla kocich emocji wyzwaniem.  Potrzeba czasu, żeby kot nabrał pewności siebie i przyzwyczaił się do nowego otoczenia.

Miseczka ze smacznym jedzeniem, ciepło i serducho opiekunów przekonają w końcu każdego niedowiarka. Efekt - uśmiechnięta i zaciekawiona światem kocia buzia.

A kiedy przychodzi czas na swobodę - najmilszym zajęciem staje się leżakowanie z całą kocią gracją na domowej kanapie.

Tobi może długie lata szczęśliwie żyć w swojej grupie immunologicznej. W terenie narażałby na zakażenie inne koty i przede wszystkim sam nie byłby bezpieczny.

Zabieranie do domu wolnożyjących kotów nie jest normą, ale kiedy mamy do czynienia z chorobą, nie ma alternatywy. Tobi jest z nami już ponad 1,5 roku i mamy nadzieję, że ma przed sobą co najmniej kolejne kilka lat życia.

Kwota zbiórki jest przewidziana na jakiś czas do przodu z przeznaczeniem na karmę, żwirek i profilaktyczną opiekę weterynarza.

Dziękujemy Wam bardzo w imieniu Tobiego!