Porzucona Sowa - zbiera na swoje utrzymanie

Skąd w fundacji skoncentrowanej na dużych psach taka mała, szara pchełka, a dokładniej pchła szachrajka? Odłączyła się od jakiejś przejeżdżającej w pobliżu trupy cyrkowej? Nie.

Jakiś czas temu pewna pani wyrzuciła pieska w okolicach Ducha. Wyrzuciła i zniknęła. Piesek chodził po drodze, biegał za samochodami. Zjadł wszystkie kurczaki sąsiada, potem zabrał się za kury, a potem sąsiad się zdenerwował. Oj, mocno się zdenerwował. Piesek miał trafić do Radys. Zdarzyło się jednak tak, że jechałam do sklepu, a sąsiad akurat był na podwórku. Nieświadoma sytuacji zatrzymałam się, żeby pochwalić urodę i wdzięk jego nowego pieska. Po uświadomieniu, pieska zapakowałam i w ten oto sposób z pieska zrobiła się Sowa. Czary-mary, dwa homary, teraz Sowa czeka na dolary. Ludzie miejcie serce i dajcie jej choć parę centów.

Mamy nadzieję, że Sowa znajdzie odpowiedzialny nowy dom. Ale samą nadzieją jej nie nakarmimy, dlatego prosimy o wpłaty na utrzymanie tej uroczej akrobatki. Stara się ze wszystkich sił, by załatwić sobie pozostanie w Duchu, bo bardzo jej się tu podoba, zwłaszcza ci wszyscy duzi przyjaciele. Ale budżet fundacji nie jest z gumy, a w ostatnim czasie bardzo się skurczył i nawet utrzymanie tak niedużego psa jest dla niego odczuwalne.  Sowa też nie będzie się przecież o tę przykrótką kołdrę bić z kilkukrotnie większymi od niej psami. Woli mieć swoich choć parę złotych, by nie mówili o sowie, że sępi.

Będziemy wdzięczni za każde wsparcie, a Sowa pewnie nie przestanie machać swoim wesołym kundelkowym ogonem.

PS Na filmie Sowa to ta po prawej.

Na drugim jest w większym towarzystwie. To nie jest tak, że "przy tylu psach jeden dodatkowy nie zrobi różnicy". Zrobi. Nawet mały.