Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Białas (takie miał imię w stadzie), u nas Torje. Żył w sobie w stadzie, tłukł się z Magnusem (który jest u nas), ale któregoś dnia przyszedł chory, usiadł na budce i poprosił o pomoc. Miał kleszcze, z pyszczka ciekł śluz, nie wyglądał najlepiej.
Był słaby, a zęby w fatalnym stanie.
Okazało się, że to, co uchodziło za nacięcie ucha, było po prostu poszarpaniem od walk. Nie był kastrowany.
Kastracja, sanacja jamy ustanej, ale najgorsze dopiero przyszło - wyniki krwi. Niewydolność nerek, parametry wielokrotnie przekroczone, jak u Magnusa, ale Białasa, gdy tylko poczuł się trochę lepiej, stawiał się kotem mniej współpracującym. Jedno wykluczało drugie. Ostatecznie przyjechał do Hospicjum, ale przyjechał nie po nowe życie, ale po spokojne odejście. Nie gdzieś na ulicy, gdzieś w jakimś zakamarku, ale jako kot mający dom i opiekunów.
Będą dla niego jeszcze dwie zbiórki, ale taki jest dość często, że z pozoru zdrowy kot, kot, który sobie "radzi" na ulicy, nagle trafia na leczenie i okazuje się, że tak naprawdę jest na jakiekolwiek leczenie zbyt późno. Może miesiąc, może dwa miesiące wcześniej by coś zmieniły. Tego się nie dowiemy, jak szybko choroba postępowała.
Dużo badań, dużo leków, ale nie zawsze da się wygrać. Zatrzymać chorobę. Prosimy o pomoc w zebraniu środków na opłacenie leczenia. Każdy kot czy pies z ulicy jest wielką niewiadomą.
Laden...