Przerwijmy psi koszmar

Kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia, w jednej ze wsi zamarzają dwa psy przykute łańcuchami do metalowych beczek. Dwa skołtunione, małe pieski drżą z zimna. Mają po kilkanaście lat.

Splątany łańcuch o długości 30 centymetrów nawet nie pozwala jednemu z nich schować się przed mrozem… Chcemy im pomóc i jedziemy kilkaset kilometrów na wskazaną posesję. Tyle mamy od naszej siedziby, Tak, oto wygląda sytuacja tych zwierząt.


Dostaliśmy informację,  że do odbioru będą dwa psy zamarzające w metalowych beczkach. Mamy dla nich miejsce, w klinice czeka już lekarz. Na miejscu jednak sytuacja nas załamała. To gospodarstwo alkoholików, gdzie psi dramat trwa latami. Na posesji jest kilkanaście psów…

W budzie za domem przykuta jest łańcuchem trzyletnia suczka wraz z 3 szczeniakami. Łańcuch ma również długość 30 cm… Jest zagłodzona do granic możliwości. Obok w rozwalającej się budzie są niedożywione kolejne cztery szczeniaki. Ich matka to  jeszcze inna suczka, chodzi po podwórku, je obierki od ziemniaków. Szczeniaki też są głodne, zmarznięte, nie mogą tu pozostać. 

W dalszej części gospodarstwa jest kilka psów dorosłych. Zapchlone, chude, słaniając się na nogach. Żyją w dramatycznych warunkach bytowania, bez bud, w prowizorycznie zbitych wiatach, które przeciekają, bo nie mają dachu… Aż trudno w to uwierzyć…

Na posesji jest łącznie 14 psów. Nie mamy tyle środków, aby je uratować, samochodów, aby je przewieźć do choćby do hotelu dla psów. Musimy działać teraz. Ściągnąć transporty dla nich i zabezpieczyć je przed śmiercią z głodu oraz zakończyć ich niewolę.

Początkowo potrzebowaliśmy na uratowanie 2 psów z beczki ok. 1500 zł. Teraz, gdy tych psów jest o 12 więcej koszty bardzo wzrosły. Chcemy jeszcze dziś jechać po resztę zwierząt. Jest bardzo pomocna policja, która będzie z nami przy odbiorze zwierząt. Psy miały spełniać rolę ochrony na posesji, a egzystowały w swoim bólu i cierpieniu dzięki człowiekowi, któremu miały służyć…