Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za wsparcie dla Florka. Kocurek pokonał chorobę i znalazł nowy, kochający dom.
Historie kotów trafiających do naszej Fundacji Felineus są smutne i często powtarzalne. I taka powtarzalna właśnie jest właśnie historia Florka – młodego kocurka. Poznaliśmy ją z opowieści karmicielki, która dba o działkowe, rzeszowskie koty.
Florek urodził się na działce, miał dwoje rodzeństwa. Wszystko było dobrze, ciepła wiosna sprzyjała rodzince. Nie sprzyjali działkowicze, którzy nie zwracali uwagi na kotkę z kociętami. A przecież można było wysterylizować i ileż mniej byłoby problemów, nie mówiąc już o głodzie, chorobach i braku opieki. Dochodząca opiekunka ze względu na swój wiek nie potrafiła tego zorganizować. Nikt nie pomyślał o darmowej kastracji, a przecież w Rzeszowie można to zrobić bez większych trudności.
Minęło 7 miesięcy i zaczęły się problemy. Nadeszła jesień, noce stawały się coraz zimniejsze i chyba to one sprawiły, że kocięta się pochorowały. Jeden kotek odszedł, nie doczekał pomocy. I właśnie wtedy karmicielka zwróciła się z prośbą do nas, a my nie potrafiliśmy odmówić. Matka została wysterylizowana i wypuszczona w miejsce bytowania, jednego kotka wzięła opiekunka, a Florek trafił do kociego szpitalika.
Kiedy go ujrzeliśmy, wiedzieliśmy, że postąpiliśmy słusznie. Florek słaniał się na nogach i wyglądał jak siedem nieszczęść: brudny, chudy, zapchlony, zarobaczony. Został zbadany, okazało się, że jest bardzo chory. Podstępna paneleukopenia zaatakowała jego biedne, chude ciałko. Bardzo długo walczył z ostrymi wymiotami i biegunką, osłabieniem, apatią i odwodnieniem. Balansował na granicy życia i śmierci. Lekarze robili wszystko, by wygrał tę walkę.
Nie był miziakiem, (był raczej dzikim kotem) i miał być wypuszczony na działkę. Jednak pobyt w szpitaliku i obcowanie z człowiekiem sprawiły, że dotychczas „dziki” kot zaczął się zmieniać. Dalej był płochliwy, ale podchodził do człowieka i prosił o pieszczoty. I to właśnie na prośbę Pani Doktor podjęliśmy decyzję, że znajdziemy mu domek.
I w taki właśnie sposób wzbogaciliśmy się o kolejnego podopiecznego. Nie mogliśmy odmówić, bo zawsze, jeżeli jest iskierka nadziei, nie gasimy jej, bo to szansa na lepsze życie. Florek dalej przebywa w kocim szpitaliku, dochodzi do siebie, nabiera sił. Pięknieje i pragnie kontaktu z człowiekiem. Ale czekają go jeszcze dodatkowe badania krwi, by potwierdzić całkowite wyzdrowienie. Dopiero wtedy będzie mógł opuścić szpitalik, a my zaczniemy szukać mu nowego domu.
Koszty pobytu w szpitaliku, koszty leczenia i dobrej jakościowo karmy przerosły nasze możliwości. Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja finansowa obecnie stała się trudna dla wszystkich... I dlatego bardzo prosimy Was wszystkich o pomoc, o wsparcie, dobre słowo, bo takie gesty – zwyczajne, uczynne, ludzkie sprawiają, że nasza działalność ma sens i wiemy, że z Wami damy radę.
Loading...