Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu Gryzi dziękujemy za pomoc.
Udało się pokonać wszystkie przeciwności losu. Kotka wyzdrowiała i znalazła nowy dom.
Rzeszów, miasto wojewódzkie, wielu kojarzy się zapewne z ciasną wielkomiejską zabudową, betonem ulic i chodników. Jednak i w większym mieście są dzielnice spokojne i urocze, pełne zieleni, gdzie słychać śpiew ptaków. W uroczych dzielnicach na skraju miasta życie toczy się nieco inaczej. To taki kawałek wiejskiej sielanki.
Niestety często obok wiejskiego uroku, który kusi zielenią w parze idzie także wiejska mentalność - to przekonanie, że wszak koty mają tu raj i na pewno sobie poradzą. Gdzie zatem porzucić niechcianą kotkę, nie tracąc przy tym dużo kasy na paliwo i czasu, jak nie właśnie w uroczej dzielnicy na obrzeżach miasta?
Tak właśnie zaczyna się historia naszej małej Gryzi. Zdezorientowane kociątko biegało od ogrodu do ogrodu na osiedlu domków szeregowych. Malutką hasająca w trawie kotkę dostrzegła jedna z mieszkanek – starsza pani o złotym sercu, kochająca koty ponad wszystko. Nie wahała się ani chwili, od razu postanowiła zabrać maleństwo do domu. Jednak okazało się to trudniejsze niż mogło się wydawać. Mała przerażona Gryzia bała się podejść do człowieka i nie pozwoliła się złapać. Przy tym mimo wszystko miauczała i nawoływała człowieka kicając niczym mały zajączek po ogrodzie. Starsza pani nie miała zamiaru odpuszczać. Wystawiła przed domem miseczkę i codziennie dokarmiała maleństwo. Gryzia po kilku dniach już na dobre zadomowiła się w ogrodzie. Z każdym dniem podchodziła coraz bliżej i bliżej, aż w końcu starszej pani udało się ją pogłaskać.
Wtedy też kobieta zadzwoniła do zaprzyjaźnionej wolontariuszki Fundacji Felineus z prośbą o pomoc dla małej kici, bo jak sama przyznała w jej wieku to już nie czas na przygarnięcie takiego malucha na zawsze, a ponieważ jest osobą samotną, gdyby jej zabrakło, co wtedy? Zaznaczyła przy tym także, że dopóki mała Gryzia nie znajdzie nowego domu może u niej zostać.
Gryzia, jak każdy z naszych nowych podopiecznych została najpierw odrobaczona. Po okresie kwarantanny przyszedł czas na szczepienia. Ponieważ z małej rezolutnej Gryzi szybko zaczęła wyrastać młoda piękna Gryzelda, podjęliśmy także decyzję, że nim ogłosimy ją do adopcji, zostanie wykastrowana. Niestety po kastracji kotka straciła apetyt. Dwa dni po zabiegu nie chciała ruszyć nawet małego kęsa jedzenia. Nie było innego wyjścia, jak czym prędzej zabrać Gryzię do lecznicy, bo jej stan był bardzo niepokojący.
Lekarz z początku podejrzewał zapalenie przełyku, Gryzia dostała leki i wróciła do domu. Jednak jej stan nie poprawiał się. Następnego dnia opiekunka znów pojawiła się z Gryzią u lekarza. Kotce wykonano RTG płuc, na którym stwierdzono odmę płuc, płuca były wypełnione płynem. Ściagnięto płyn, oraz pobrano próbki do badań. Na wyniki musimy niestety poczekać. Lekarze podejrzewają zapalenie płuc lub płucną postać FIP. My modlimy się, aby to było „tylko” zapalenie płuc.
Stan Gryzi jest ciężki, kotka walczy o życie. My, jak zawsze nie poddamy się i będziemy z całych sił walczyć, póki nie zgaśnie ostatnia iskra nadziei.
Niestety nasza walka o Gryzię wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć. Ostatnio spotkaliśmy się z opinią, że skoro mamy bardzo chore koty pod opieką i nie stać nas na leczenie to powinniśmy je uśpić. Te słowa bardzo zabolały, bo nigdy nie dopuściliśmy do siebie nawet takiej myśli. Dlatego tak mocno i uparcie, ten kolejny raz wierzymy, że nie zostawicie nas w potrzebie. W imieniu Gryzi prosimy o pomoc.
Loading...