Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za wsparcie dla koteczek.
Obie dziewczynki znalazły nowe domy.
Cichy, spokojny wieczór. Dwie wolontariuszki wybrały się jak zwykle na obrzeża miasta pokarmić stadko kotów wolno żyjących, którym się opiekują. Dotarły na miejsce, koty jak zawsze radośnie ich powitały. Rozłożyły karmę do misek, nalały świeżej wody. Uśmiechając się do siebie wspominały jak to było, kiedy pierwszy raz ktoś zgłosił prośbę o pomoc kotom w tym miejscu.
Zabiedzone, rozmnażały się tu na potęgę. Wiele miesięcy poświęciły wtedy na łapanie i kastrację. Kilku najbardziej ufnym udało się znaleźć nowe domy, kilka kociąt dzięki tej pomocy wygrało życie, były też takie, dla których pomoc przyszła za późno… Uff, jak to dobrze, że udało się wyłapać i wykastrować – mówiły do siebie. Teraz została stała kocia ekipa, która z małą ludzką pomocą żyje sobie tu spokojnie. Kiedy tak rozmawiały i szły powoli w kierunku auta, zaczepił je jeden z pracowników pobliskiego zakładu. Mężczyzna znał wolontariuszki, wiedział, że dokarmiają tutaj koty.
„Dobry wieczór. Wypatruję Was dzisiaj tutaj, bo chciałem Wam powiedzieć, że od wczoraj kręcą się tutaj dwa małe kocięta. Obserwuje je cały czas, ale nie widziałem nigdzie ich mamy. Tutaj czasami przychodzą lisy, to nie jest miejsce dla takich maluchów. Możecie im jakoś pomóc?”
Mężczyzna wskazał wolontariuszkom miejsce, w którym były maluszki. Niestety na widok człowieka podchodzącego zbyt blisko kocięta uciekały, chowały się w krzakach lub pod autem i głośno płakały. Po kilku nieudanych próbach zwabienia ich jedzeniem i złapania wolontariuszki doszły do wniosku, że bez klatki pułapki się nie obejdzie. Chwyciły więc za telefon i wykręciły numer do wolontariuszki, u której były klatki.
Cichy spokojny wieczór. W domowym zaciszu maluję paznokcie, w tle leci jakiś film. Dzwoni telefon – odbieram.
„Jesteś w domu? Co robisz? Dasz radę przyjechać z klatkami, trzeba złapać dwa małe kociaki?”
Dopytuje tylko w jakie miejsce dokładnie mam podjechać i odpowiadam, że będę jak najszybciej. Z niedomalowanymi paznokciami wrzucam tylko ciepłą bluzę, bo ostatnio noce są chłodne, wsuwam buty, zgarniam sprzęt do auta i cisnę ile fabryka dała. Kilka minut później jestem już na miejscu, dziewczyny machają do mnie z daleka. Parkuję, wyciągamy klatki, nakładamy jedzenie i zastawiamy klatki. Maluszki przerażone chowają się i znikają z zasięgu wzroku, słychać tylko ich cichy płacz gdzieś z krzaczków. Za dużo tu zamieszania, chowamy się więc w samochodzie i spokojnie obserwujemy. Robi się cicho, powoli zapada zmrok. W końcu jeden z maluchów wychodzi z ukrycia i łapie się do jednej z klatek, ale po drugim ani śladu. Złapane kociątko zaczyna mocno płakać i swoim płaczem zwabia drugie. Po chwili drugi malec jest już w klatce obok. Bierzemy głębokie wdechy i oddychamy z ulgą. Udało się.
Z wieczoru robi się noc zbyt późna, by szukać o tej porze miejsca w domu tymczasowym. Z koleżanką jedziemy do mnie, przekładamy maluszki do jednej klatki, żeby było im raźniej i zabezpieczamy awaryjnie maluchy u mnie w łazience.
Następnego dnia już na spokojnie organizujemy pomoc i miejsce dla kociaków. Po kilku telefonach udaje się znaleźć dla nich dom tymczasowy. Zanim jednak tam trafiają, najpierw jadą do lecznicy. Okazuje się, że to dwie około 8-tygodniowe dziewczynki. Ich stan zdrowia jest dobry, choć z takimi maluszkami nigdy nie ma pewności, czy nie odchorują swojej tułaczki. Zostają odpchlone i odrobaczone, zakładamy im książeczki i z całą wyprawką jadą do domu tymczasowego. Wciąż są przerażone i syczą ostrzegawczo, ale wiemy doskonale, że otoczone troską i miłością w końcu przestaną się bać.
Miłość, opieka i ten wymarzony dom. Obiecaliśmy im, że właśnie tak będzie wyglądała ich przyszłość, bo przecież te dwa kocie maleństwa mają przed sobą całe życie. Ty też możesz pomóc i podarować im lepszy los. Wystarczy, że wrzucisz grosik do skarbonki. To jak będzie, uratujemy wspólnie kolejne kocie istotki?
Loading...