Katowany przez właściciela. Ratujemy psa z koszmaru!

To zgłoszenie postawiło nas na nogi. Brakuje słów! Kim trzeba być, żeby kopać i tłuc bezbronnego, przerażonego, uwieszonego na łańcuchu psa! I robi to człowiek, który winien mu jest opiekę!

Spójrzcie na tego psinę! Całym sobą błaga o litość. Niczym szczeniak pokazuje, że jest niegroźny, że nie ma złych zamiarów. Nerwowe "merdanie" ogonem, pokładanie się - sygnały uległości. I tzw. flirt - czyli metoda przetrwania w sytuacji zagrożenia.

To ledwie 20 sekund z życia tego psiaka. 20 sekund! A TO JEGO CODZIENNOŚĆ. 24 godziny na dobę, dzień po dniu, tydzień po tygodniu.

Jedziemy. Wchodzimy na posesję. Psiak przerażony, ale miły. Wisi na krótkim łańcuchu. Ma "budę", rozpadającą się, podszytą wiatrem, stojącą na gołej ziemi. Nie wchodzi do niej. Chowa się pod podłogą pomieszczenia gospodarczego.

Właściciel twierdzi, że próbował wyciągnąć psu kleszcza. Cóż, takiej metody nie znamy. Zapiera się, że psa nie bije. Nie odda go, bo to jedyny pies w obejściu. Więc wzywamy Policję.

Patrol z Komendy Powiatowej Policji w Węgrowie przyjeżdża szybko. Pokazujemy film. Funkcjonariusze nie mają cienia wątpliwości, że odbiór zwierzęcia jest zasadny. Spisują się na medal. Są naszą tarczą. Stają pomiędzy nami a właścicielami. Ucinają wszelkie dyskusje. Pozwalają nam pracować. Dziękujemy z całego serca za pełne wsparcie i profesjonalizm!

Po chwili mamy psa w samochodzie. Jest cudny, choć tak bardzo przerażony! Na dokładkę zabieramy ciężarną kotkę. Bo jeśli pies był katowany, ona też może dostać. (Druga, dzika kotka uciekła w pole).

Kochani, dziś uratowaliśmy to upodlone życie. Złożymy też zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Kolejny kat odpowie za swoje czyny...

A Was prosimy o pomoc dla tego biedaka!