Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kocięta wygrały nie tylko życie ale i nowe domy.
Bardzo dziękujemy za wsparcie dzięki któremu udało nam się pokryć częśćiowo leczenie kociaków
Siedzę i myślę… i nie znam chyba takich słów, którymi mogłabym skruszyć ludzkie serca Słów, których nie można tak po prostu zignorować. W szkole mawiali zawsze „opowiedz to swoimi słowami” i tak też właśnie zrobię, choć nie pięknymi i śpiewnymi, ale swoimi słowami opowiem wam dziś tę kocią historię.
Jest takie miejsce na skraju miasta gdzie żyją koty. Nie są to jednak domowe Mruczki i Puszki, ale koty jak to się fachowo określa wolno bytujące, choć my pieszczotliwie nazywamy je po prostu „dzikuskami”. Koty te są nieufne i nie szukają kontaktu z człowiekiem, co wcale nie oznacza, że w ogóle go nie potrzebują. Jedna z naszych wolontariuszek opiekuje się tym stadkiem kotów regularnie je dokarmiając i na bieżąco wyłapując do kastracji każdego nowego w stadzie.
Pewnego wieczoru, gdy pojechała je nakarmić przy pełnej miseczce pojawiły się małe zabiedzone kocięta. Zdziwienie było ogromne, gdyż w znanym stadzie nie było żadnej niewykastrowanej kotki. Jak się okazało kocięta przyprowadziła nie widywana tu wcześniej dzika kotka, lecz same kocięta o dziwo nie przeraziły się obecnością człowieka.
I tutaj zaczyna się historia prawdziwej matczynej kociej miłości. Kotka musiała od jakiegoś czasu z ukrycia obserwować miejsce karmienia. Kocięta są bardzo chore, o czym kocia mama wiedziała doskonale, przyprowadziła je więc w to miejsce jakby instynktownie, pomimo lęku przed człowiekiem wiedziała, że właśnie ten człowiek, w tym miejscu może uratować jej kocięta.
Udało się złapać trójkę kociąt oraz kocią mamę. Kocięta mają około 8 tygodni, koci katar, całą gamę pasożytów południowej Polski oraz głodne kocie brzuszki. Kocia mama od razu pojechała na sterylizację, lecz już dziś wiemy, że będzie musiała wrócić w miejsce bytowania, gdyż jest zbyt dzika, a życie w zamknięciu jest dla niej ogromnym stresem.
Kociaki pozostaną jednak pod naszą opieką – one właśnie mają szansę wygrać życie niczym los na loterii. Dlaczego piszę „mają szansę wygrać” a nie „wygrały”? Piszę to dlatego, że bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie dać im tej szansy – krótko mówiąc bez waszego wsparcia finansowego nie udźwigniemy kosztów leczenia, odrobaczenia, przyszłych szczepień a także wyżywienia tej trójki zabiedzonych kociaków. No to jak będzie? Pomożecie kociakom wygrać życie?
[Aktualizacja 7.11.2018]
Kocięta wyzdrowiały, zostały zaszczepione. Leczenie było długie i mozolne, bo maluchy były bardzo zaniedbane, a na dodatek nieco dzikawe.
Do zapłaty jest spory rachunek w lecznicy, koty wciąż potrzebuja karmy. Dlatego nadal prosimy o pomoc.
Loading...