Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Termometry nie wykazywały temperatury ich ciała. Minuty dzieliły je od śmierci. Jeden przegrał ledwo rozpoczęte życie, w którym nie zaznał nic oprócz samotności, bólu, strachu i głodu.
Przez cały rok znajdujemy niezliczoną ilość martwych ledwo narodzonych kociąt. Jeszcze więcej maleńkich istnień, które walczą o każdy oddech, by nie był ich ostatnim.
Przerażająca ilość niekontrolowanej bezdomności, mnożącego się cierpienia, skazanego na przegraną. Każdy, kto ratuje zwierzęta boi się kolejnego "sezonu". Telefony nie przestają dzwonić. W jeden tydzień można by zapełnić nowo wybudowane schronisko. Zaledwie 20 kotek mogłoby łącznie urodzić w jednej chwili 100 kolejnych kociąt. I jakby nie spojrzeć, to byłaby liczba, która nie przeraża, bo w rzeczywistości każdego sezonu jest ich kilkaset. A ile jest tych, których nie udaje się znaleźć, dotrzeć do nich na czas z pomocą?
Niewysterylizowane kotki wychodzące, właścicielskie, każdego roku ciąże. Właściciele rozdają kolejne niepotrzebne mioty byle gdzie, co eskaluje problem. I nie uczą się na własnych błędach. Agresywne telefony z wykrzykiwanym w słuchawkę hasłem "zabierajcie, bo od tego jesteście", kosztują nas znacznie więcej niż jeden zabieg sterylizacji. I wciąż "nie"! A kotki przestają rodzić dopiero w momencie, kiedy kończą pod kołami samochodu, otrute lub zagryzione przez psy.
W czasie kiedy pisaliśmy treść zbiórki, jedno z kociąt umierało, a w nas umierała nadzieja, że będzie lepiej. Nie potrafimy wygrać z nieodpowiedzialnością, błędnym kołem, w którym toczy się prawdziwa loteria, komu dzisiaj odebrać życie.
Te, jak i inne kocięta, walczą jak mogą. Szukają schronień w nieszczelnościach naszych domów, gospodarstw oraz jeszcze ciepłych po podróży samochodach. Czerty z pięciu kociąt wciąż żyją. Zabrane z komórki. Szukały ciepła w górze węgla. Matki nie ma, a one niezaradne i bezbronne, niepotrafiące samodzielnie znaleźć pożywienia.
Umarłyby z głodu, ich ciała na łopacie, wymieszane z węglem zniknęłyby w piecu. Walczymy w niekończącej się beznadziei polskiej bezdomności. Karmimy z butelki, leczymy i patrzymy jak długi w lecznicach rosną i obawiamy się, że przyjdzie moment, kiedy drzwi lecznic będą dla nas zamknięte i stracimy możliwość na pomoc kolejnym zwierzętom.
Błagamy Was o pomoc.
Loading...