Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu Mirindy bardzo dziękujemy za wpomoc w opłaceniu dotychczasowego leczenia. Jednak Mirinda to kot specjalnej troski z niewydolnością nerek i niewielkimi szansami na adopcję.
To wychudzone zwierzątko zostało znalezione w środku nocy na parkingu przy rzeszowskim Leclercu. Biedactwo ledwo trzymało się na nogach, resztkami siły starając się głośniej zamiauczeć i prosić o pomoc. Była tak osłabiona, że nie uciekała przed obcymi, bez problemu dała się wziąć na ręce – na pierwszy rzut oka widać było, że tę kicię spotkało coś niedobrego, więc od razu trafiła do weterynarza, gdzie diagnoza okazała się być daleka od optymistycznej…
Kotka, która dostała na imię Mirinda, jest, niestety, bardzo chora i wymaga długiego leczenia. Nie zachowuje się jak zdziczały kot, najwyraźniej jest to domowa Pusia czy Kicia, którą ktoś bezlitośnie wyrzucił na ulicę, na której biedna kotka nie dawała sobie rady. Utyka na tylną łapkę, jakby została wyrzucona z samochodu – a może wypadła?
Oprócz tego, że jest potwornie brudna i zaniedbana, badania krwi wykazały bardzo złe wyniki – niewydolność nerek. Być może właśnie jej choroba stała się przyczyną jej porzucenia?
Co dziwne, Mirinda ma w uchu tatuaż kota sterylizowanego na koszt miasta Rzeszowa, który dostają koty wolnożyjące. Mirinda jednak z całą pewnością nie należy do półdzikich zwierząt, bo mimo złego samopoczucia cały czas szuka kontaktu z człowiekiem, ociera się o nogi, prosi o głaskanie i towarzystwo…
Prawdopodobnie Mirinda miała pecha trafić na człowieka, który miał kaprys zaopiekować się kotką, wysterylizował ją sobie na koszt miasta (bo przecież nikt mu nie udowodni że to czyjś kot), a gdy się rozchorowała, to ją wywalił – bo szkoda kasy.
Teraz Mirinda dochodzi do siebie – jest tak wymęczona swoją niedolą, że nie ma sił jeść, cały czas odsypia tułaczkę ufając, że towarzystwo człowieka oznacza dla niej bezpieczeństwo. Gdy zbierze siły daje wyraz podziękowaniom tuląc się do swoich opiekunów, jakby chciała by zapewnili ją, że wszystko będzie dobrze, że już nigdy nic złego jej nie spotka…
Niestety, nie możemy tego jej powiedzieć. Choroba Mirindy jest ciężka a kotka jest ogromnie osłabiona – potrzebne jej długie leczenie i odpowiednia karma, a naszej fundacji na to nie stać. Dlatego prosimy w imieniu tej wynędzniałej, porzuconej istoty – podziel się z nią choćby złotówką, bo nawet najdrobniejszy przelew jest dla niej na wagę życia...
[Aktualizacja 20.10.2018]
Mirinda wciąż przebywa pod opieką fundacji i cały czas jest pod opieką lekarza. Nerki wymagają leczenia, kicia potrzebuje specjalistycznej karmy.
Loading...