Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dzięki Państwa wsparciu mogliśmy uratować kolejne potrzebujące życia. Zebrana kwota pomogła nam w zabezpieczeniu weterynaryjnym Perełki, Rysi, Mikołaja, Figo, Scoobiego, Sziszy oraz Dayle'a. Większość z nich jeszcze czeka na nowych, odpowiedzialnych opiekunów.
Perełce się poszczęściło. Po usunięciu pękających już guzów na listwach mlecznych trafiła do domu w Bydgoszczy. Na zdjęciu poniżej widać szwy pooperacyjne:
Perełka w końcu czuje się bezpieczna i kochana i chyba nawet nauczyła się obsługi komputera ;)
Do uratowanych zwierząt należy również Rysia. Jeszcze troszkę wystraszona, ale wszytsko jest na dobrej drodze. Jeszcze nie tak dawno nie pozwalała do siebie podejść - dziś? Wskakuje na kolana i czepie przyjemność z bliskości człowieka.
Jest i Mikołaj. Pod naszą opieką ze stroniącego od ludzi psa zrobił się szukający kontaktu z człowiekiem i okazji do zabawy Miki ;) Miki też szuka domu:
Z interwencji pochodziły również dwa szczeniaki - Figo i Scooby. Obydwa po zabezpieczeniu weterynaryjnym trafiły do kochających domów:
Na dom czekają jeszcze dwa koty z interwencji u starszej kobiety- Szisza i dayle maja około roku, zostały przebadane i wysterylizowane/ wykastrowane. Szisza z nadzieją patrzy w przyszłość:
Rónież Dayle liczy na to, że niedługo odnajdzie Go kochający dom:
To Państwo z naszą współpracą sprawiliście, że te zwierzęta są już bezpieczne i mają szansę na szczęśliwe życie! Dziękujemy w imieniu Perełki, Rysi, Mikołaja, Figo, Scooby'ego, Sziszy i Dayle'a :)
Kilkanaście zwierząt wymagających pomocy. Część pozamykana w stodole, bez wody i jedzenia, część w zewnętrznym boksie z odchodami. Ich właściciel nie jest zwyrodnialcem. To 80-letnia Pani Barbara z jednej z gmin województwa łódzkiego. Nie mamy sumienia stawiać jej przed sądem i odbierać interwencyjnie psów i kotów, jakie posiada. Ma dobre serce, ale przerosła ją liczba przygarniętych zwierząt. Musimy pilnie pomóc nie tylko zwierzętom. Pomoc potrzebna jest również Pani Barbarze.
Kilka dni temu na maila otrzymujemy fotografie psów i tragicznych warunków, w jakich żyją. Bez karmy wody. Zamknięte w ciemnej stodole. To są te fotografie poniżej.
Psy nie wychodzą na dwór. Ich właścicielem jest 80-letnia kobieta - Pani Barbara. Ludzie proszą o pomoc. Kobieta została sama. Jej mąż w ciężkim stanie leży w hospicjum. Tymczasem w gospodarstwie dramatyczna sytuacja psów trwa dość długo. Udajemy się na miejsce, by ratować te zwierzęta. Do tego miejsca mamy aż 300 kilometrów w jedną stronę. Docieramy w 4 godziny.
Tak wygląda obora, w której trzymana jest część psów. Dobiega z niej szczekanie... Wchodzimy do środka. Po lewej i prawej stronie drewniane boksy. Ciemno tam i niemożliwie duszno od nagromadzenia niesprzątanego kału i moczu.
Od dawna nikt tam nie sprzątał. W kilku boksach trzymane są psy różnej maści i wielkości. Są bez jedzenia i wody. We własnych odchodach. Po ilości kału i moczu można wnioskować, iż siedzą tam długo. Tak też wynika też z relacji świadków.
Psy wołają o ratunek. Proszą, by chociaż ktoś je wypuścił na dwór, na świeże powietrze... Los dla nich jest dość okrutny. Pani Barbara niestety nie panuje nad całym stadem zwierząt. Nie bywa z nimi u lekarza.
Psy mają guzy na całym ciele, są zapchlone, zarobaczone. Wymagają natychmiastowej pomocy. Niektóre siedzą zrezygnowane w boksie, inne szczekają. Zapach i zaduch w oborze jest tak potworny, że z trudem tam wytrzymujemy. Drapie w gardle od słomy wymieszanej z moczem. One tam jednak muszą żyć... Na zewnątrz kolejny boks i psy. Kolejne zwierzęta potrzebujące pomocy. Wyciągają łapki, jakby prosiły, żeby je stamtąd zabrać. Obiecaliśmy sobie i im, że ich tam nie zostawimy.
W domu Pani Barbara ma kolejne psy: kilka dorosłych, szczeniaki, stado chyba z 7 kotów. - Nie wiadomo, czy ktoś je policzy - śmieje się właścicielka. Nam jednak do śmiechu nie jest. Tym wszystkim psom i kotom trzeba pomóc.
Ot, choćby szczeniakom, które mają silnie wzdęte od zarobaczenia brzuchy. Postanawiamy nie wzywać policji. 80-latka ma bardzo ciężką sytuację materialną i bardzo trudne życie. Nie ma na jedzenie, opał. Przed domem leży chrust z lasu, by palić nim w kuchni węglowej. Sumienie nie pozwala nam inaczej - musimy pomóc tym zwierzętom i jej samej.
Zapada decyzja, by w pierwszy dzień interwencji zabrać 5 psów - tych najbardziej wymagających pomocy oraz kilka kotów. Kobieta przynosi nam zwierzęta i oddaje ze łzami w oczach. Obiecujemy dla tych zwierząt znaleźć nowe domy. Ale najpierw musimy je wyleczyć. Dla pozostałych psów i kotów musimy zapewnić karmę, kastrację i sterylizację oraz opiekę weterynaryjną. I potem zabrać je z tej posesji od Pani Barbary do nowych domów.
Aby pomóc wszystkim tym psom, opłacić ich pobyt w azylu, zapłacić za leczenie, transporty, zakup karmy i zabiegi dla tych, które pozostały - potrzebujemy około 20 tysięcy złotych. To cena za ratunek dla kilkunastu istnień, które muszą opuścić to miejsce, by bezpiecznie dalej żyć. Dlatego prosimy Państwa o pomoc.
Loading...