Małżeństwo zginęło w tragicznych okolicznościach - kilka ich psów i gromada kotów pozostały bez opieki człowieka... 

Closed
Supported by 201 people
5 178 zł (64,72%)

Started: 25 November 2019

Ends: 31 December 2019

Hour: 23:59

Thank you for your support - every penny counts.
Together we have great power!
As soon as we receive the result of the action, we will post it on the site.

Uwaga! Drastyczne!

Ta tragedia rozegrała się gospodarstwie pod lasem w gminie Jadów. Na terenie posesji znaleziono martwą kobietę, która miała liczne otarcia i zasinienia na całym ciele, ranę kłutą, oraz rany tłuczone na głowie. 50 metrów za posesją leżało ciało jej męża. Podejrzanego o zabójstwo zatrzymano. Od tego dnia mijają już trzy miesiące, ale nikt nie zabezpieczył zwierząt, jakie tam pozostały. Rodzina ich nie przyjmie, bo... nie ma warunków. Gmina Jadów odmówiła pomocy. Psy i koty zostały same. Chcemy je uratować; są zagłodzone, całe w kleszczach. Część zwierząt już odebraliśmy, pozostałe są bardzo zdziczałe, nie jesteśmy w stanie ich złapać sami. Potrzebujemy pomocy w ich ratowaniu.

Nie chcemy tu pisać o tragedii ludzi, ich rodziny. Chcemy pomóc zwierzętom. Dlatego działamy. Posesja, na której doszło do zdarzenia, jest bardzo zaniedbana. Na fotografii część budynków gospodarczych. 

Wokół posesji krąży kilka psów. Są zagłodzone i ciężko je złapać. Po śmierci starszego małżeństwa nikt ich nie zabrał z posesji.

Odłowienie tych zwierząt to bardzo trudne zadanie, bo bez specjalistycznego sprzętu, siatek, klatek nie będzie można tu pomóc.

W minioną niedzielę wolontariuszom udało odebrać kolejnego psa, który szukał wokół tej posesji pożywienia. To bardzo wychudzona suczka w typie owczarka niemieckiego. Waży zaledwie 11 kg. Psiak to w rzeczywistości skóra i kości. Udało się ją złapać w klatkę pułapkę, ale dopiero, gdy prawie opadła z sił i zaczęła podchodzić do człowieka za jedzeniem. 

Zdziczały pies przetransportowany został w klatce do azylu. Wyciągnęliśmy z niej ponad 100 kleszczy. Pies trafił do lekarza weterynarii. Jej stan jest ciężki. Cały czas jest nawadniana.

Posesja, gdzie prowadzona jest interwencja, oddalona jest od wsi około kilometr i mieści się właściwie w polach. W oddali widzimy jeszcze trzy psy oraz całe stado kotów. Psy nie dają się złapać. Trzymają się na dystans ok. 200 - 300 metrów. Jak podchodzimy, to uciekają w pola. Pomagamy od razu kotom. Jeden z nich od kilku dni biega przed posesją z założonym na głowę słoikiem.

Wsunął do niego zapewne głowę w poszukiwaniu pożywienia i tak już ten słoik został. Nie jest jednak prosto złapać kota, bo zwierzę ucieka przed siebie. Pułapki i siatki nie dadzą tu rezultatu. W akcję angażuje się sporo osób, inaczej kot nie przeżyje. Przeszukujemy posesję krok po kroku, wszystkie budynki gospodarcze. Na teren wchodzimy sami - nie ma czasu czekać na nikogo z rodziny byłych właścicieli. W końcu znajdujemy kota na strychu obory. Podłoga się zapada, bo deski zgniłe, ale na szczęście cało udaje się nam dotrzeć do zwierzęcia. Teraz jeszcze trzeba go zabezpieczyć i przetransportować na tyle bezpiecznie, aby podczas znoszenia czy transportu nie uszkodził sobie głowy. Zaczepiamy klatkę o znaleziony łańcuch i spuszczamy na ziemię.

Kot trafia pod fachową opiekę. Ściągamy mu słoik. Zwierzę jest wystraszone, odwodnione, ale udało się je uratować.

Tak jak pisaliśmy - na posesji, gdzie doszło do tragedii, są także inne zwierzęta. Musimy je uratować, wyleczyć, nakarmić. Dlatego tak bardzo potrzebne jest wsparcie na ten cel. Możecie uratować te zwierzęta wraz z nami. One mają tylko nas. Prosimy. Pomóż.  

Supporters

Loading...

Supported by 201 people
5 178 zł (64,72%)