To rakowe, lepiej nie ruszać - zbiórka na Guzika

Bierzemy bardzo głęboki wdech, bo bezwzględność ludzka nie zna granic a nam nerwy nie powinny puszczać.

Trzy tygodnie temu dostaliśmy zgłoszenie o kocie z dużym guzem na głowie, wg relacji bardzo dużym. Udało nam się namierzyć Panie dokarmiające i umówić na akcje złapania kota do weterynarza. Na miejscu wolontariuszka doznała szoku. Bo nie spodziewała się, że guz jest aż tak duży. Podczas akcji padła nawet propozycja by może nie zabierać kota i niech sobie umrze u siebie. Emocji nie hamowały teksty, że guz był wyczuwalny kilka miesięcy wcześniej jak był mały. Wszak rakowe to lepiej nie ruszać. Pytanie, czy jakby karmicielka miała raka, to też czekałaby na śmierć czy może poszłaby do lekarza?!

Tak 15 maja pod nasze skrzydła trafił najukochańszy kot na świecie – Guziczek. Nie pisaliśmy o nim, bo w sumie nie wiedzieliśmy, co mamy napisać. Za każdym razem, gdy przy nim jesteśmy, chce nam się płakać, bo on jest cudownym kotem z małą szansą na życie, ale iskierka nadziei się tli. Od Guziczka został pobrany wycinek na badanie HP – wynik mięsak  o małej zdolności do przerzutów i odrostu. Po konsultacjach z najlepszymi onkologami w kraju postanowiliśmy o niego zawalczyć.

Guziczek w piątek jedzie na badanie tomografem komputerowym. Gdy otrzymamy wynik będziemy decydować co dalej. W najlepszym wypadku odbędzie się operacja oraz radioterapia. W najgorszym będziemy musieli się pożegnać – póki co nie dopuszczamy tej myśli ☹

Koszt diagnostyki na ten moment wynosi 1500 zł. Bardzo Was prosimy o wsparcie. My Guzikowi przychylimy nieba do końca jego dni, niezależnie jak długo z nami będzie, ale by móc zacząć walczyć o niego potrzebne są nam środki finansowe.