Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Ratujemyzwierzaki.pl utworzyło po raz kolejny fantastyczny konkurs dla organizacji- wielkie podziękowania!
My natomiast myślimy, czy mamy jakiekolwiek szanse na wygraną?
Organizacji jest mnóstwo, wiele jest naprawdę dużych, mających za sobą poparcie celebrytów, zasobnych Darczyńców, wsparcie ze strony mieszkańców miast, w których działają.
My mamy ten problem, że jesteśmy organizacją małą, nie medialną, działającą lokalnie w trzech miejscach, głównie na terenie wiejskim, gdzie obecnie mamy swoją siedzibę. Teren ten jest trudny - wciąż zastały w swoich poglądach, że zwierzę jest tyle warte, ile może dać człowiekowi. Leczenie to fantasmagoria i wymysł " miastowych pańć co tu przyjechały i swoje porządki chco wprowadzać". Nie jesteśmy ulubienicami tłumów delikatnie mówiąc zatem i poparcia nie mamy i mieć nie będziemy.
Interwencje, które przeprowadzamy nie są tak spektakularne, jak dużych organizacji i nikogo nie zainteresują. Najczęściej jest tak, że warunki w jakich zwierzęta są trzymane są na pograniczu prawa i nam pozostaje zadbać o ich poprawienie, czy o zrzeczenie się zwierzęcia na nas. Takie zwierzę często zostaje na naszym utrzymaniu bardzo długo, bo kto zaadoptuje zwykłego burka z łańcucha w starszym wieku? Kto się wzruszy losem takiego "zwyklaka" i wpłaci złotówki na jego utrzymanie?
Zdecydowana większość naszych podopiecznych to zwierzęta stare, chore, z problemami behawioralnymi, wymagające długiej pracy ze specjalistami i leczenia. Przyjmujemy je pod opiekę z ulicy albo ze schronisk, kiedy wiemy, że z powodu zdrowia lub zaburzeń sobie tam nie poradzą. Są w płatnych hotelach, gdzie pracują z nimi specjaliści. Te stare i te z problemami generują bardzo duże koszty, a niestety nie mają Darczyńców. Kalectwo fizyczne łatwo łapie za serce i otwiera portfel, psychicznego nie widać zatem nikogo nie wzrusza...
Od długiego już czasu nasze domy prywatne są zapchane "tymczasami" ponad miarę, szczególnie kotami dorosłymi, kociętamii i szczeniakami. I znów nie są to przypadki, które dobrze "się sprzedają" na zbiórkach, a przecież jeśli trafia do nas np. miot bezdomnej suki w ilości 6iu szczeniaków, to kasy zanim będą gotowe do adopcji trzeba wydać całkiem sporo.
W takich sytuacjach ratujemy zwierzęta i ponosimy wydatki, bo to walka z czasem, nie można czekać, aż uzbieramy cel zbiórki. I kiedy już wszyscy widzą, że zwierzęta zaopiekowane, nie mają motywacji aby wesprzeć bezdomniaki złotówką.
Nie pobieramy za swoją pracę zadnych wynagrodzeń ani profitów, wszystkie pieniadze przeznaczmay na nasza działalnośc statutową, czyli pomoc zwierzętom.
Pieniądze ze skarbonki przeznaczymy na spłatę faktur weterynaryjnych, jeśli coś zostanie to na zakup karmy. W razie wyjątkowego szczęscia i zdobycia dotacji będziemy mogły przyjmować pod opiekę kolejne potrzebujące zwierzęta na co obecnie nie możemy sobie pozwolić.
A oto ułamek naszych niewidocznych dla ludzi podopiecznych:
Gucio - Gucio – 10 lat pilnował firmy z Misią. Kiedy firma upadła, wyniosła się z terenu porzucając go tam. Zabraliśmy go razem z Misią, dwa psy niespodzianki. Niespodzianką była ilość schorzeń. Niestety Misia po roku odeszła, a Gucio jako 13 letni już pies ma niewydolność serca, chorą wątrobę, przebyty nowotwór jąder i dodatkowo problemy z chodzeniem.
Masza - Masza trafiła do schroniska po potrąceniu przez samochód, miała złamaną przednią łapkę. Kończynę udało się uratować, a Masza w schronisku spędziła prawe 4 lata. Nikt o nią nigdy nie zapytał, bo to kot który nie chce być przytulany i noszony na rękach. Można powiedzieć, że sprawia problemy. W końcu schronisko podjęło decyzję o wypuszczeniu jej do stada kotów żyjących na ulicy, bo nie potrafili zająć się nią na miejscu. Wtedy zabraliśmy ją pod opiekę. Minęły kolejne dwa lata, kot nadal u nas – z limfocytarnym plazmocytarnym zapaleniem dziąseł i nawracającym zapaleniem pęcherza. Czy jest „adopcyjna”? W ogóle.
Creed – znaleziony w lesie przez parę grzybiarzy. Był mały, cały we wszołach, z kocim katarem. Walka z pasożytami trwała długo, koci katar uszkodził oko. Aktualnie dorosły kocur, ale kolejny z serii tych o które nikt nie pyta. Czarny, zwyczajny, z okiem które wymaga leczenia objawowego co jakiś czas.
Felek - pies zabrany z gospodarstwa po śmierci własciciela.
Dziki, z agresją lękową, bez szans na adopcję jest w hoteliku ze szkoleniowcem od lutego 2021.
Boi się nawet "wycelowanego" w niego telefonu. Miesięczny koszt 600 pln + karma.Oczywiście plus opieka
weterynaryjna. Wpłat brak, bo nikogo nie wzrusza.
Piri - wyrzucona w lesie nad zalewem w czerwcu 2018roku.
Kompletny dzikus, wszystko wskazuje na to że to "odrzut" z pseudohodowli klatkowej.
W hoteliku z zoopsychologiem, koszt miesięczny hoteliku 550 pln + opieka weterynaryjna. robi popstępy, ale nigdy nie będzie psem nakolankowym czy chociażby w pełni bezproblemowo obsługiwalnym.
Bardzo ciężki przypadek do adopcji, jeszcze cięższy do utrzymania, bo średnio miesięcznie dostaje 100 pln.
Lisiczka i Saba - obie zabrane z wiejskiego stada, którym sie współopiekujemy od 2017roku (niezaradni życiowo ludzie mieli u siebie stado liczące 40 sztuk, obecnie zostało 5 psów)
Lisiczka dzikus kompletny, bojąca się i ludzi i zwierząt, w stadzie wychodziła z nor tylko w nocy, gdy inne psy spały.
Saba w nieco lepszym stanie, obecnie jest już prawie przygotowana do adopcji,chociaż tez łatwo nie będzie.
Lisiczka ma przed sobą jeszcze bardzo długą drogę i bardzo wątpliwe jest, czy kiedylkolwiek dom znajdzie.Obie są w hoteliku z zoopsychologiem od 2020 roku. Koszt utrzymania Saby 550 pln + opieka weterynaryjna, Lisiczki 600 + opieka wet.
Darowizny miesięczne po 100- 150 pln...