Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kotki mają swoje szczęśliwe domki.
Przerażenie, lęk, niepewność, szok – prawdopodobnie takie uczucia towarzyszyły kociemu rodzeństwu wracającemu z adopcji. Po 9 miesiącach w swoim „domu na zawsze” zostały oddane jak wybrakowany towar.
Ta sytuacja to efekt nieprzemyślanej decyzji, brak umiejętności mierzenia sił na zamiary, przygotowania, zarówno finansowego jak i merytorycznego. I budowanie ułudy. Bo powiedzieć i napisać można wszystko. Można też przejść procedurę adopcyjną bez żadnych uwag i przygotować mieszkanie. Ale nie przewidzieć tego, że zwierzę to zobowiązania na lata. Można też liczyć, że samemu uda się rozwiązać problemy i nie korzystać z pomocy innych osób, bardziej doświadczonych. I ryzykować dobrostanem, a nawet zdrowiem zwierzaka.
Koty nie wiedzą, co się dzieje, właśnie zawalił się ich cały świat. Straciły wszystko, co znały. Z domu, w którym mieszkały i dorastały, przyjechały do obcego miejsca, do obcych ludzi i kotów, których wcześniej nie widziały. Bez swoich rzeczy, bez zabawek. Mają tylko siebie nawzajem… i nas.
Mgiełka i Skarpeta – rodzeństwo cudownych 3-miesięcznych kociaków zostało adoptowane przez rodzinę z dwojgiem dzieci. Kotki radosne, wesołe, pełne nadziei na nowe życie zostały odwiezione do domu, który śpiewająco przeszedł procedurę adopcyjną. Osiatkowany balkon, piękny drapak i zapas pysznej wysokomięsnej mokrej karmy czekał na nie gdy przyjechały w połowie sierpnia 2020 r. na miejsce. Rodzinie zależało, żeby kotki dotarły do nich, jak najszybciej w związku z czym zgodzili się sami zorganizować zabiegi kastracji rodzeństwa. Wsparcie w tej kwestii (zarówno organizacyjne jak i finansowe) zostało zaproponowane, jednak rodzina nie skorzystała. Kotki trochę chorowały, w związku z czym dziewczynka, Mgiełka została w końcu poddana zabiegowi w październiku 2020, natomiast Skarpeta, chłopiec, czekał na swoją kolej. Wszystko układało się wspaniale.
Pod koniec kwietnia telefon – „musimy zwrócić koty, nie możemy ich utrzymywać, powodem jest pandemia i brak środków”. Po dodatkowych pytaniach wyszło na jaw, że kocurek wciąż nie jest wykastrowany (a otrzymałyśmy informację, że zabieg się odbył), że jest zestresowany, że znaczy, że załatwia się poza kuwetą. Od razu zdalnie umówiłam zabieg kastracji, ustaliłam termin. Kilka dni później Skarpeta był już po zabiegu. Zaproponowane zostało wsparcie w utrzymaniu kotów i dalsza pomoc lekarska oraz behawiorysty. Ale sytuacja się nie zmieniła, kotki miały wracać.
Zostały przywiezione w sobotę, 1 maja. Izolowane w kennelu miały się przyzwyczajać do nowej sytuacji. Ale to, co ukazało się naszym oczom kiedy odebrane zostały umieszczone w klatce, złamałoby każde serce.
Przerażone wielkie oczy. Strach tak wielki, że nie dały się dotknąć. Mgiełka warczała, fuczała, gryzła i drapała przy każdej próbie wyciągnięcia do niej ręki. Na szczęście jednak szybko zaczęła jeść.
Skarpeta siedział skulony w kącie, sztywny, trzęsący. Nie jadł wcale przez pierwszą dobę. Drugiej zaczęłyśmy karmić go ręcznie, najpierw pokarmem płynnym (żółtko z suplementami, później zblendowana z wodą wysokomięsna karma). Odmawia na razie samodzielnego pobierania pokarmu, ale jesteśmy dobrej myśli.
Zaczęłam dopytywać o ich życie w rodzinie adopcyjnej. Informacje płynęły powoli, układały się w całość. Koty nie nawiązały bliższych relacji z członkami rodziny, prawdopodobnie przeżywały duży stres, były wycofane. Z radosnych śmiałych kociąt zmieniły się w kłębki nerwów. Przyczyn nie udało się do końca ustalić.
W tej chwili najpilniejsze koszty to opłacenie faktury za kastrację i badania krwi i moczu (żeby wykluczyć podłoże chorobowe oddawania potrzeb fizjologicznych), zakup środka feromonowego do kontaktu do pomieszczenia gdzie przebywają koty, żeby ułatwić im adaptację do nowych warunków, zakup dodatkowej karmy, środków uspokajających, szczepienia (koty będą wymagały przypominającego szczepienia po roku), badań kału i odrobaczania.
Ponadto koty przebywają pod opieką weterynarza, dietetyka i behawiorysty. Docelowo będą szukały nowego domu, ale dopiero wtedy gdy dojdą do siebie po ostatnich koszmarnych przeżyciach.
Loading...