Zbieramy na lepszy start dla Sojki

Sojka trafiła do nas w drugi dzień Świąt. Przerażona umykała przed pędzącymi autami, pod które sama w panice wbiegała. Nie chcieliśmy oddawać jej do schroniska - wizja malutkiej, przerażonej suni w schroniskowym zgiełku i zimowym chłodzie skutecznie zachęciła nas do sprawdzenia, czy mała akceptuje koty. Otóż akceptuje, a ludzi kocha.

Niestety nie była zaczipowana, nie miała obroży, ani nawet śladu po niej, a jej stan (pchły, brud, robaki w odchodach) wskazuje jednoznacznie, że lekkiego życia nie miała. W miejscowości, gdzie ją złapałyśmy, nikt się do niej nie przyznaje. W dodatku ma cieczkę, co za chwilę zapewne będzie musiało poskutkować pilną kastracją.

To tyle jeśli chodzi o jej przeszłość, bo Sojkę bardzo satysfakcjonuje teraźniejszość - ciepły kocyk, miła kanapa, pełny brzuszek i regularne spacerki a nas bardzo interesuje jej przyszłość - zrobimy wszystko, by była usłana różami.

Sojka jest młodziutka i malutka - ma około roku, może dwóch i waży ledwie 7 kilogramów, jest wesoła, kochana, bardzo stara się utrzymywać czystość w pomieszczeniu, w aucie zachowuje się wzorowo, podobnie u weterynarza, choć zapewne była tam po raz pierwszy. Nie umiała chodzić na smyczy, ale szybko się uczy, nie ciągnie, nie szarpie, jest subtelna i delikatna.

By zapewnić jej dobry start, potrzebujemy około 1000 złotych - odpchlenie, odrobaczenie, komplet szczepień, czipowanie, kastracja z jednoczesną operacją niewielkiej przepukliny.

Jako kocia organizacja nie mamy na stanie ani psiej karmy, ani obroży i smyczy więc w nie także musimy się zaopatrzyć (chwilowo pożyczyliśmy od większych piesków, ale to wszystko dla niej za ciężkie), legowiskiem został kocyk, a ich akurat mamy dostatek. Jeśli komuś marzy się poświąteczny i noworoczny dobry uczynek, to bardzo prosimy o wpłaty na rzecz Sojki.