Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
I znów pozostaje nam tylko podziękować za Wasze dobre serca, za pomoc tym kotom, które mogą liczyć tylko na nas.
Znów im się udało, będą syte.
Opiekuję się kotami z Gdańskiej Stoczni Remontowej od 7 lat. Sterylizuję, zabieram, socjalizuję małe kocięta i szukam im dobrych domów, a chore koty odławiam i leczę. Po wyleczeniu, jeśli są dzikie, wracają na swoje tereny.
Koty dokarmiane są również przez niektórych pracowników stoczni. Pomagam im poprzez zakup karmy, natomiast sama zawsze karmię tamtejsze koty w weekendy i święta, gdy większość pracowników ma dzień wolny.
Nie wyobrażam sobie, abym kiedykolwiek mogła zasiąść do stołu, np. do wieczerzy wigilijnej, ze świadomością, że stoczniowe koty są głodne. Bywało, że karmiłam je o północy, jeśli zabrakło czasu w dzień, bo o zastępców bardzo trudno. Jeśli nie zbierzemy tych pieniędzy, nie będę miała z czym do nich jechać, a one będą głodne.
Miesięczny koszt wyżywienia kotów, których jest tam prawie 150, to skromnie licząc 600 zł. Naprawdę trudno uwierzyć, jak żyły do tej pory. Pod ziemią grzały się na rurach ciepłowniczych, w brudzie i smrodzie. Jadły to, co wyciągnęły ze śmietników, a nie było tego dużo. Gdy zaczęłam się nimi zajmować, widywałam kocięta umierające z głodu...
Wciąż pojawiają się tam nowe koty. Stale sprawdzam, czy przybłąkały się kotki, które należałoby wysterylizować lub chore koty, którym trzeba pomóc. Dzięki dokarmianiu są w lepszej kondycji i dzielniej radzą sobie ze wszystkim, głównie z głodem, chorobami i zimnem. Proszę, pomóżcie, dorzućcie grosik, abym mogła przez kolejny miesiąc pomagać im w tych trudnych warunkach.
Loading...