Uratuj zwierzogrodzkie kociaki

Listopad... Zimno... Mgła... Jest sobota po południu, a nasz fundacyjny telefon znów dzwoni. Dwa kocięta z matką, już do Was jadą, mam je w aucie! Strażnik miejski powiadamia nas że za chwilę musimy znaleźć dom dla kolejnych kotów.

W tym roku przyjęliśmy ich już grubo ponad setkę. Samych maluchów! Czasem są dwa, cztery, ale zdarza się nawet i sześć. Rzadko jeden. A wtedy wiemy- albo przyjadą jeszcze jakieś z tego zgłoszenia, albo już nie zdążyliśmy im pomóc ... Bezsilność, strach, niemoc.... To uczucia które towarzyszą nam coraz częściej. Pomaganie kosztuje. Kosztuje nas - nasz czas, nasze emocje, nasze zaangażowanie. Ale też realne, coraz większe kwoty. Żwirek, żwirek, tony żwirku... Wiecie ile są go w stanie zużyć kocięta? Karma, często specjalistyczna, bo maluchy mają wrażliwe brzuszki. Leczenie. To dopiero wyzwanie. Leki, zastrzyki, kroplówki, maści, krople, inhalacje, sondy. Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Czasem się nie udaje. Maluch umiera. Czasem w gabinecie weterynaryjnym, czasem na rękach swoich tymczasowych opiekunów, czasem na naszych oczach. Ale zawsze otoczony ciepłem i miłością. I dlatego wciąż próbujemy. I nie poddamy się. Bo tylko dzięki nam mają szansę na dom. Na życie. Prosimy- pomóżcie nam pomagać.

Utrzymanie kociąt to olbrzymie koszty. Każda wpłata będzie przeznaczona na utrzymanie naszych maluchów w domach tymczasowych - zakup karmy, żwirku, suplementy i leczenie. Dziękujemy za każdy grosik wpłacony na nasze kocięta.