Jesteśmy na skraju upadku! To nasz koniec...

Zbiórka zakończona
Wsparło 1 089 osób
33 530 zł (18,62%)

Rozpoczęcie: 20 Lutego 2024

Zakończenie: 8 Sierpnia 2024

Godzina: 14:09

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.
09 Lipca 2024, 13:49
Trafiają do nas koty w bardzo złym stanie

Pokaż wszystkie aktualizacje

30 Czerwca 2024, 11:16
Dziękuję ❤️

Dzięki Wasze dotychczasowej pomocy udało się spłacić faktury w jednym z gabinetów weterynaryjnych dziękuję. Bardzo proszę o dalsza pomoc bo mamy bardzo duże zadłużenia 

18 Czerwca 2024, 15:27
Dziękuję za dotychczasowa pomoc ❤️

Kochani Darczyńcy, dziękuję, że jesteście i że nas wspieracie ❤️

Na ten moment pod naszą opieka jest 140 kotów, 15 psów i 4 króliki. Taka ilość zwierząt generuje ogromne koszta i niestety, ale mimo wielu prób, zamiast wychodzić z długów coraz bardziej w nie wpadamy...

Obecnie na leczeniu mamy większość kotów w azylu i każdorazowa taka wizyta weterynarza to kwota od 1000-1500 zł w zależności od czasu u nas spędzonego.

Nie możemy ich nie leczyć, ale weterynarze tez nie zgadzają się na kolejne zadłużenia. Musimy wreszcie spłacić zaległości, żeby moc funkcjonować dalej i bardzo potrzebujemy Waszej pomocy, ponieważ sami sobie nie poradzimy

Nie zostawiajcie nas w tym nieszczęściu samych. Błagamy o pomoc!

Mamy kilkanaście bardzo ciężko chorych zwierząt, nie możemy zostać bez pomocy weterynaryjnej, bo skończy się to ich śmiercią...

Z góry dziękujemy za wsparcie!

Być może mnie znasz. Nie odmawiałam pomocy. Może pomagałam Ci ratować Twojego kota, może go adoptowałeś ode mnie. Wielokrotnie ratowałam kocie życia przed uśpieniem bo ich właściciel nie chciał walczyć. Ich życie nie było tak ważne dla nich, jak dla mnie.


Zakaźne zapalenie otrzewnej dla wielu jest wyrokiem, ale wcale nim nie musi być. Stworzyłam miejsce gdzie koty walczące na zakaźne zapaleniem otrzewnej i nie tylko mają szanse na wygraną walkę o życie.


Teraz …. Nie mogę uratować kolejnego życia, muszę odmawiać - po prostu nie mam funduszy na walkę. Zaległe faktury muszą zostać opłacone inaczej nie dostaniemy pomocy weterynaryjnej.


Ratowanie zwierząt stało się moim życiem, a te zostało podporządkowane walce o ich życie. W azylu jest ponad 150 zwierząt, które kiedyś miały dom i kochających właścicieli ….Miały …
Teraz to tutaj mają swoje miejsce, a gdy tylko wrócą do zdrowia szukają swojego kochającego, ale świadomego domu. Takiego, które nie zrezygnuje z walki o ich życie.
Jest to nasze być, albo zakończyć naszą walkę i się poddać.


Nasze przetrwanie nie jest już zależne od Nas. Decyzja należy do Was. My bez Was nie istniejemy… Sami nie damy rady…

Chcemy walczyć, ale ten świat rządzi się swoimi zasadami i tutaj walka o życie ma swoją określoną cenę. My podjęliśmy się walki o życie zwierząt bo ono jest najważniejsze, ale żeby ratować kolejne i te obecne potrzebujemy Was… nie pozwól, aby Azyl przestał pomagać …pomóżcie

Bez Waszej pomocy nie damy już rady... Toniemy w długach, jeżeli nie uda się odzyskać płynności finansowej, będziemy musieli zamknąć fundacje.

Azyl Mikrusa to jedyne takie miejsce w Polsce mamy pod opieka ponad 100 kotów wyleczonych przez nas z Fipa.  Są to zwierzęta, które zwykle potrzebują więcej czasu, żeby znaleźć swój wymarzony dom. Porzucone już raz przez ludzi którzy zamiast kochać i dbać zostawili je w chwili kiedy najbardziej potrzebowały pomocy swojej rodziny - w chwili kiedy zachorowały.... to obcy ludzie ratowali ich życie, nie dość, że chore na śmiertelna chorobę, ledwo żywe walczyły o każdy dzień po tej stronie TM a my walczyliśmy razem z nimi. 

Obecnie walczymy też o życie 11 kotów z tym wirusem...

To przez pierwszego mojego Fipa powstała fundacja, powstało to miejsce specjalnie dla nich. Mikrusa nie udało mi się uratować, ale dzięki niemu i ogromnej miłości jaka go darzyłam los kotów z tym wirusem na zawsze się zmienił. Nawet wtedy, kiedy ich własne rodziny ich porzucały był ktoś kto nie zostawiał ich bez pomocy...

Ktoś kiedyś powiedział, że jak pomagam to jestem jak czołg, który pokona wszystkie przeciwności... Obecnie niestety zabrakło mu paliwa. Obietnice wszystkich, którzy przekonywali, że jeżeli uda mi się to wszystko, to będą pomagać, były tylko tym zwykłymi obietnicami bez pokrycia... A leczenie takiej ilości zwierząt do tanich nie należy i tak teraz jesteśmy w sytuacji, gdzie zadłużenie które mamy do spłaty na już sięga 180 tysięcy, to ogromna kwota, ale pod opieka mamy bardzo dużo zwierząt, które generują straszne koszty. Już niewiele brakuje, żeby komornik zapukał do naszych drzwi.... a co wtedy ze zwierzętami ? 

Nie mamy z czego tego płacić, bo zbiórki ze względu na ograniczenia zasięgów przez nowe ustawienia Facebooka kompletnie nie idą. Włożyłam tyle pracy w Azyl i jego budowę a teraz wszystko powoli upada. Ponad 100 kotów wyleczonych z Fipa nazywa to miejsce domem, co z nimi jeżeli trafimy do komornika? Nikt nie będzie wiecznie czekał na spłatę zadłużeń.

Marzenie mojego życia – azyl dla niechcianych i chorych zwierząt jest zagrożony i jak nie zdarzy się CUD, będzie musiał zostać zamknięty. To będzie moja wielka porażka… Ale nie ja jestem w tym ważna - najważniejsze jest co wtedy stanie się z tymi prawie 160 zwierzętami, które znalazły w nim namiastkę domu? Które poczuły się bezpieczne... Które uwierzyły, że już nic im nie grozi... Znowu zostaną zdradzone.

Większość pewnie trafi do schroniska a chore i nierokujące skazane na śmierć… Serce mi wtedy pęknie… Dlatego proszę Was o CUD!

Czasami zderzenie marzeń z rzeczywistością bywa brutalne. Mając pod opieką prawie 160 zwierząt, koszty są na tyle wysokie, że nie da się tego samemu udźwignąć. Musimy odzyskać płynność finansową i popłacić długi inaczej wszystko, co budowaliśmy upadnie. 

Od lat pomagam zwierzętom, przez mój dom przewinęły się setki zwierząt, były lata, gdzie robiliśmy po 400 adopcji rocznie. 

Często są to zwierzęta z różnych interwencji. I to u nich najbardziej widać krzywdę, jaką wyrządził im człowiek. Są to zwykle najcięższe przypadki zarówno zdrowotnie jak i psychicznie, bo takie zwierze nie ufa już człowiekowi, kojarzymy im się z czymś złym. I to właśnie takie zwierzęta potrzebują jak najwięcej czasu, żeby dojść do siebie. 

Kiedy wybuchła wojna z Ukrainą również razem z przyjaciółmi i zaprzyjaźnionymi fundacjami byliśmy pierwsi z pomocą. Wiem, że teraz są różne nastawienia do tej pomocy, ale ja jej nie żałuję, bo każde uratowane życie jest cenne, a zwierzęta w Ukrainie nigdy dobrego życia nie miały. Udało się nam wspólnie uratować kilka tysięcy zwierząt ❤️

Mieliśmy stoisko na dworcu w Przemyślu, gdzie każdy zwierzak dostawał wszystko, co było potrzebne na dalszą podróż. Ludzie zabierali swoich przyjaciół w kartonowych pudłach bądź siatkach na ryby. Od nas dostawali transportery, smycze, wszystko, co było potrzebne i tylko dzięki dobremu sercu ludzi, którzy podarowali te rzeczy. Nie robiliśmy wtedy zbiórek.


Kupiłam dom po to, żeby niechciane zwierzęta miały swoje miejsce na ziemi, gdzie spokojnie mogłyby czekać na swoich ludzi nie w klatkach, ale w prawdziwym domu. Niedawno miałam wypadek i straciliśmy samochód. Mnie i kotom na szczęście nic się nie stało, ale do weterynarza musimy jeździć taksówką i są to kolejne koszty, na które na ten moment nas nie stać... 

Młode fundacje nie mają łatwo, nawet jak u mnie gdzie dzięki oszczędnością i wzięciu kredytów udało się wszystko zacząć... Czy naprawdę to już nasz koniec? 

Czy zwierzęta będą musiały trafić do schroniska, bądź te najbardziej chore zostać poddane eutanazji? Serce pęka na milion kawałków...

Pomogli

Ładuję...

Organizator
12 aktualnych zbiórek
18 zakończonych zbiórek
Wsparło 1 089 osób
33 530 zł (18,62%)