Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kotunia się goiła, goiła aż się wygoiła :)
Trochę to trwało ale była naprawdę dzielna.
Zamieszkała też w swoim domku.
Mrucząco dziękuje wszystkim wpłacającym i kciuki trzymającym :)
Urodziłam się w starej fabryce w centrum miasta. Kiedy mama wpadła pod samochód musieliśmy radzić sobie sami. Robiło się zimno – tulenie nie pomagało. Nauczyliśmy się, że samochody – niebezpieczne warczące potwory są jednak ciepłe. Ogrzanie łapek, choć na chwilę zwalczało strach.
Przyznaję, straciłam czujność. Dookoła ulewa, a mi było tak błogo i ciepło. Obudził mnie niewyobrażalny ból. Słyszałam własne wycie w panice, byle tylko uciec z tego koszmaru. Udało się – jednak to był dopiero początek. Z tyłu miałam jedną wielką ranę. Nie mogłam się ruszyć, jeść, wołać o pomoc. Zresztą kto mógł mi pomóc? Wiedziałam, żę ktoś mnie szuka. Codziennie, uparcie. Ale trauma była zbyt wielka. Kiedy trafiłam do lecznicy wszystko było obojętne – gorzej nie mogło być.
A oni uparli się, żeby mnie uratować. Pomimo gnijących ran, tego że ja już dawno się poddałam.
Dzięki nim staram się być dzielna. Już ich kocham. Umiem pięknie mruczeć przy zmianie opatrunków, rozdaję całuski, pomimo, że strasznie boli. Mówili, że kiedyś przestanie, że znajdę dom, że będą szczęśliwa. A ja bardzo chcę w to wierzyć.
Młodziutka Husky padłą ofiarą silnika. Co gorsza – pomimo rozległych ran udało się ją złapać dopiero po tygodniu – tak skutecznie zaszyła się na terenie starej fabryki, że wolontariuszki odchodziły od zmysłów zastanawiając się czy jeszcze żyje i jak bardzo cierpi.
W lecznicy okazało się, że koteczka jest miłą młodą dziewczynką, przestraszoną, ale bardzo cierpliwą i kochaną. Udało się opanować zakażenie, rana powoli się goi. Wymagała wiele pracy, opatrunków i maści.
Teraz musimy spłacić długi kotuni i rozejrzeć za domkiem – najlepszym na świecie :)
Tel. 501 544 167
Ładuję...