Pomoc dla Horacego

Katarzyna Bazarnik
organizator skarbonki

Horacy ma kilkanaście lat i ostatnie sześć miesięcy spędził w ogromnym, niewyobrażalnym cierpieniu. Ludzie zgotowali mu taki los. Odziedziczyli psa po bracie - alkoholiku i dojeżdżali do niego czasem na działki. Tyle czasu, a oni nie zorganizowali mu żadnej pomocy. Przyjechało dwóch weterynarzy, ale na miejscu nie byli za bardzo nic w stanie zrobić.

"Właściciele" twierdzą, że próbowali wsadzić psa do samochodu, żeby go zabrać do weterynarza, ale był zbyt agresywny. Podobno próbowali. Nam udało się wprowadzić go do samochodu bez problemu, z samą tylko smyczą na szyi...

Szczerze to nie mieści nam się w głowach jak można patrzeć na coś takiego przez pół roku i nie zrozumieć jak ogromnie zwierzę musi cierpieć, nie szukać pomocy u fundacji, w TOZie, u innych ludzi. Opiekunowie to ludzie pracujący, to nie są 90-letni starsi ludzie, którzy Internetu nigdy na oczy nie widzieli. To już eutanazja jest bardziej humanitarna niż pozostawienie takiego biedaka samemu sobie - bez leków, bez środków przeciwbólowych, w budzie.

Horacy trafił do lecznicy całodobowej, gdzie wstępnie zdiagnozowano u niego nowotworowe zmiany na jądrze, a także postawiono hipotezę, że to co widać w miejscu oka to także nowotwór. Niepokojący jest stan wątroby, ale to będzie wiadomo dopiero jutro po badaniu krwi i kiedy skanom przyjrzy się radiolog. Na szczęście pies ma czyste płuca, więc nie nastąpiły do nich przerzuty, których nie dałoby się już niczym powstrzymać.

Nie wiemy w jakim stopniu uda się Horacemu pomóc, ale na ten moment jego stan jest stabilny, dostał leki, kroplówki, pierwszy raz od dawna nie czuje bólu. Chcemy mu pomóc i dać mu to, czego nikt nigdy nie dał mu do tej pory - nadzieję i życie bez bólu.

Pomóżcie razem z nami.

Darowizny trafiają bezpośrednio na zbiórkę charytatywną:
0%
0 zł Wsparło 0 osób CEL: 1 000 ZŁ