Babeszjoza, masa kleszczy, boląca, czerwona skóra... Dwie historie, dwóch porzuconych psiaków. Błagamy o pomoc!

Wsparło 28 osób
1 130 zł (37,66%)
Brakuje jeszcze 1 870 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 9 Kwietnia 2024

Zakończenie: 31 Sierpnia 2024

Godzina: 23:59

Było gorąco, chciało mi się pić, traciłem siły... W moim gęstym futerku roiło się od kleszczy, czułem, jak wbijają mi się na całym ciele jeden przy drugim. Szukałem pomocy, niektórzy rzucali mi coś do jedzonka, ale nikt nie chciał wpuścić mnie na podwórko. Spałem przy ulicy, obok domów.

Ponoć jestem śliczny, taki liskowaty. Jestem miły, łagodny, jednak nikogo nie chwyciłem za serce. Czułem się coraz gorzej, nie miałem siły iść. Zrobienie kilka kroków zdawało się być niemożliwe. Leżałem, zastanawiając się, czy to mój koniec...

Gdy traciłem nadzieję, wyobrażając sobie, jak jest za tęczowym mostem, przyjechały jakieś panie, wzięły mnie i powiedziały, że jadę do ciotki, która mi pomoże. Bałem się, ale nie miałem siły protestować. Na miejscu poznałem ciotkę - matkę , która mnie obejrzała, spryskała mnie czymś, co miało pomoc mi pozbyć się kleszczy. Włożyła mnie do chłodnego pomieszczenia, na kocyk, dała jeść i pić. Jednak nie mogłem nic przełknąć... Merdalem swoim malutkim ogonkiem gdy matka głaskała i mówiła do mnie, że będzie wszystko dobrze!

Znów usłyszałem, że jestem śliczny i słodki. Matka zabrała mnie do weterynarza, pobrali mi krew do badań - wyniki będą jutro, dostałem leki, gdyż mam obniżona temperaturę. Gdy wróciliśmy, dostałem kroplówkę. Jestem Karmel, mam ok. 5 lat, nie mam chipa - i jednak będę żył - tak powiedziała matka.

Historia druga:

Chodziłem przy drodze, szukałem jedzenia i wody, uciekałem od ludzi, nic dobrego od nich nie dostałem. Boli mnie skóra, pęka, jest czerwona, moja sfilcowana sierść ciągnie i boli. Jestem już starszy, mam ok. 12 ludzkich lat, jestem niewielki. Nagle widzę, jak jeden z samochodów, które dotąd mijały mnie obojętnie, zawraca. Wysiada jakaś pani, wola, jednak bardzo się boję i uciekam na drugą stronę ulicy, w pole. Obserwuję ja z bezpiecznej dla mnie odległości.

Pani nadal mnie woła - mnie? Starego, brzydkiego kundelka, którego dotąd wszyscy omijali? Pani wyciąga coś z bagażnika, coś pachnącego, a jestem taki głodny! Biegnę, dostaje po kawałeczku, w końcu kładę się obok, pani delikatnie mnie głaszcze, mówi, że jestem bida z nędzą. Jem sobie, leżąc, a ona nagle mnie cap! I już jestem w samochodzie.

Pani poszła pytać o mnie, czy ktoś mnie zna, bo może mam dom w okolicy, ale ludzie mówią, że ktoś mnie tu wyrzucił i tak się błąkam. Ech, szkoda, że pani mnie nie rozumie, mówiłem jej... Pani, tzn. matka zabrała mnie do lekarza. Pani Doktor powiedziała to, co matka - że jestem straszna bida. Pobrano mi krew do badań, mam podejrzenie problemów z tarczycą, ale zobaczymy, jak wyjdą wyniki. Ząbki mam powybijane, być może miałem jakiś wypadek, nie pamiętam. Dostałem też leki, bo miałem kleszcze - ponoć jest tych pijawek pełno.

Nie mam chipa, ale dostałem nowe imię - Grześ. Jutro matka ma mnie zgolić i wykąpać, nie wiem, co to znaczy, ale mam nadzieję, że to jakieś jedzenie, prawda?

Kochani. Mimo długów zgodziłam się przyjąć Karmela, był znaleziony w gminie Waśniów - tam by nie otrzymał żadnej pomocy. A bez pomocy by zwyczajnie odszedł. A Grześ? No cóż, moje wyjazdy często właśnie kończą się tak... Błagam Wam o pomoc!

Pomogli

Ładuję...

Wsparło 28 osób
1 130 zł (37,66%)
Brakuje jeszcze 1 870 zł
Adopcje