Kinia i jej chore dzieci z pseudohodowli proszą o pomoc!

Zbiórka zakończona
Wsparły 374 osoby
1 671,25 zł (139,27%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 24 Września 2017

Zakończenie: 30 Października 2017

Godzina: 01:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Gminna przechowalnia to nie miejsce dla tak malutkich stworzeń. Ogromna buda, dziurawa, pełno odchodów, mamusia ogromnie wystraszona, nie rozumiejąca, co się dzieje. Widać, że komuś służyła do rozrodu w jakiejś pseudohodowli.

Kinia - bo tak ją nazwaliśmy - miała 5 szczeniąt, a sama ważyła zaledwie 4 kg, kiedyś była maltańczykiem, a w momencie zabrania wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, cała skołtuniona, brudna do tego stopnia, że trudno było powiedzieć, jaki tak naprawdę ma kolor. Strasznie śmierdziała. Cała psia rodzinka miała masę pcheł i wszoły, które do tego stopnia zaatakowały psiaki, że nie można się było ich pozbyć, kąpanie nie pomogło, stosowaliśmy specjalistytczne szampony i leki od weterynarza. Zabiegi trwały dwa tygodnie, cała rodzina miała ogromną ilość robali, które były trudne do wytępnienia. Okazało się, że najgorsze było przed nami...

Szczeniaki zaczęły robić rzadką kupę. Zabraliśmy całą rodzinkę do weterynarza, a tam - straszna diagnoza! Maluszki oraz ich mama mają parwowirozę, a dla psiaków skrajnie wychudzonych jest to niestety wyrok. Cała rodzina dostała podwójną surowicę, kroplówki z antybiotykiem i lekiem przeciwbiegunkowym. Każdy dzień to była walka o te maleńkie serduszka, niestety jest to jak walka z wiatrakami, po dwóch dniach odszedł nam pierwszy szczeniak, pomimo podgrzewania, podawania ciepłych kroplówek, całodobowej opieki nie udało się - kolejnego dnia odeszła druga malutka. 

Po dwóch dniach nadziei odeszła matka maluszków, co nas całkiem załamało. Przestaliśmy wierzyć, że uda nam się uratować pozostałe troje maluszków. Dwa tygodnie trwała codzienna walka o trzy siostry. Każdego dnia dostawały leki, codziennie spędzały godziny u weterynarza, każdy dzień dawał nam nadzieję, że te maleństwa wygrają z niemożliwym, a jednak udało się - wszystkie wyzdrowiały. Zostały od nowa zaszczepione, gdyż pierwsze szczepienia po parwowirozie tracą swoją ważność, kupiliśmy lepszą karmę, ponad 100 podkładów, jeden szczeniaczek okazał się być najbardziej do matki podobnyi jest alergikiem niemal na wszystko - mała sunia mogła jeść tylko królika, bo inne mięsa ją uczulały.  

Walka z parwowirozą to ogromne koszty, które zdecydowanie przekraczają nasze możliwości. Trzy maluszki przeżyły i z tego się bardzo cieszymy, ale teraz pozostały długi, które musimy do końca roku spłacić, a mamy bardzo dużo zwierząt pod swoją opieką, a rąk i pieniędzy do pomagania bardzo mało. Będziemy Wam ogromnie wdzięczni za każdą złotówkę przekazaną na naszą rodzinkę z gminnych kojców!

Pomogli

Ładuję...

Wsparły 374 osoby
1 671,25 zł (139,27%)
Adopcje