Transport białaczkowych kociąt do Fundacji

Małe, puchate, kolorowe, słodkie... z kulą u nogi na adopcję. A dlaczego? A dlatego.

Kilka tygodni temu dostaliśmy informację, że u pewnej zupełnie nieodpowiedzialnej osoby znajduje się dużo kotów. Za dużo...w dodatku są tam też kilkutygodniowe maluszki. Zbyt dużo nie możemy na obecną chwilę, ale co możemy, jak możemy tak pomożemy. Pomogliśmy w sterylizacji kotki, pomogliśmy ze środkami na pasożyty wewnętrzne i zewnętrzne.

Chcieliśmy również pomóc w adopcji maluszków, których jest tam aż 5 🙈

Ku naszemu zaskoczeniu znalazł się dom tymczasowy dla dwójki maluszków...ale nasza radość nie trwała długo. Trzeba przecież zrobić kociakom kilka standardowych badań przed wydaniem... i niestety. Testy fiv/felv wyszły dodatnie... Kocia białaczka na naszym, mało empatycznym terenie to wyrok... Do głowy przychodziły nam najgorsze mysli... Bo przecież co począć? Bez miejsca dla całej 5? Bez środków na ewentualne leczenie? Bez żadnych perspektyw. Ale nie poddaliśmy się. Jedna z nas, z wielką wolą walki, dzowni, pisze, szuka... wszędzie gdzie się da. Udało się!! Fundacja, która zajmuje się kotami z białaczka chce przyjąć wszystkich do siebie ❤️ Niestety, w chwili obecnej nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek ekstra wydatki.

Opłata za transport, te ok 500 złotych, to dla nas kolosalna kwota, więc prosimy Was o wpłaty, aby pomóc tej kociej pozytywnej rodzince, aby mogły żyć w bezpiecznym dla siebie otoczeniu, bo tu gdzie są... nie są ani zadbane, ani zaopiekowane...

Świadczy o tym między innymi to, że mimo próśb, tłumaczenia jak groźna dla innych kotów jest ta choroba, w dniu kiedy odbył się transport kotów do gabinetu wet. w celu wykonania testów Pcr biegały sobie one po dworze... a mało tego, jeden został potrącony przez samochód... ehhh.

Niestety, to jest szara rzeczywistość, ludzka mentalność jest taka, a nie inna, na tym naszym końcu świata... Bardzo prosimy, pomóżcie nam im pomóc 🙏