By mogły żyć bez bólu

Zbiórka zakończona
Wsparło 129 osób
4 957 zł (33,04%)

Rozpoczęcie: 5 Lipca 2019

Zakończenie: 5 Października 2019

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

W marcu tego roku pojawiły się na naszej drodze 2 chore klacze - Hańcza i Haja. Siostry, które były razem od urodzenia. Widzieliśmy, jak cierpiały. Czuliśmy, jak proszą o pomoc. Każdy krok sprawiał im ból.

Serce pękało na ich widok, a błagalne spojrzenie nie pozostawiło nam wyboru. 15 marca kończyła się na nie dotacja i obie miały jechać w ostatnią podróż – do rzeźni. Los chciał jednak inaczej. Klacze zostały uratowane.

Oby dwie skrajnie zaniedbane, zaochwacone, z odleżynami, przez całe swoje krótkie życie były tylko maszynką do rodzenia źrebiąt. Cieszyliśmy się jak wariaci, mogąc je uratować. Niestety, nie trwało to długo. Pierwsze RTG wykazało ogromną rotację kości kopytowej u obu klaczy oraz osteolizę kości (rozpad) u jednej z nich.

Słyszeliśmy różne opinie, od eutanazji począwszy do nadziei na wyleczenie. Nasze wspólne dni walki o nie były przepełnione bólem i strachem o to, co nadejdzie jutro. U jednej z klaczy wystąpiło jeszcze ryzyko zrzucenia puszki kopytowej, ponieważ ściana przednia była za długa i kopyto zaczęło się odrywać od strony piętki...


Oprócz tego w kopycie była ropa do samej kości kopytowej...

Nie jesteśmy w stanie opisać, co wtedy czuliśmy... Już było lepiej, wróciła nadzieja, one tak dzielne, z pokorą znosiły każdy zabieg, nie protestując. Błagały o każdy dzień, a tu nagle… Podcięto nam skrzydła... Ale nie poddaliśmy się, nie mogliśmy tego zrobić, bo każdy ich ruch, każde spojrzenie utwierdzało nas tylko w przekonaniu, że one chcą żyć.

Skonsultowaliśmy ich przypadek z jednym z najlepszych w Polsce lekarzy weterynarii, dr Błahuciakiem i nadzieja wróciła. Wykonaliśmy natychmiast kolejne struganie. W międzyczasie okazało się, że obydwie mają zapalenie macic, które na USG wyglądały niczym zużyte worki. Obydwie zostały poddane zabiegowi płukania macic. Ze względu na odwodnienie i niedożywienie klaczom zostało podane 11 litrów kroplówki z witaminami i minerałami. Któregoś dnia dowiedzieliśmy się także o terapii komórkami macierzystymi – nadzieja wróciła.

Pojawił się anioł, który nam pomógł – zapłacił za zabieg u tej klaczy, która jest w gorszym stanie. Później zdarzył się cud - puszka kopytowa zaczęła się zespalać, klacz zaczęła lepiej stawać, lepiej się poruszać. Na załączonych zdjęciach RTG widac poprawę ułożenia kości pęcinowej i kopytowej... Odzyskaliśmy nadzieję.

A później zdarzył się kolejny cud. Okazało się że jedna z klaczy (ta gniada ) jest w ciąży – a więc okazało się że uratowaliśmy trzy życia! 8 maja przyszła na świat wyjątkowa istota - klacz,której daliśmy na imię Layla. Cud życia. Źrebię, które jeszcze nienarodzone zostałoby zabite, gdybyśmy pozwolili jej mamie odjechać w marcu do rzeźni.


Layla jest dla nas nagrodą, pociechą i cudem. Dodaje nam sił i otuchy.


Dziś wiemy już, że to nie przypadek. Dziś wiemy już, że jest lepiej. Wiemy, że anioły są z nami, że nie pozwoliły ani nam, ani tym koniom się poddać. Każdego dnia Haja i Hańcza udowadniają nam jak bardzo chcą żyć a każdy ich lepiej wykonany krok,znów sprawia że z radości możemy przenosić góry. Gdzieś między nimi biega jeszcze źrebak, radośnie nas nawołując. My wiemy, że one wiedzą, wiemy, że są nam wdzięczne.

Wszystko zmierza ku dobremu, nie możemy się poddać. Jest tylko jeden problem – drogie leczenie Hańczy i Haji. Haja jest cudowną mamą, pięknie opiekuje się Layla. Chcielibyśmy u niej również zastosować terapię komórkami macierzystymi, ponieważ u jej siostry widać ogromne postępy. Klacze są regularnie strugane, przed i po struganiu wykonujemy RTG puszki kopytowej, żeby wykluczyć popełnienie najmniejszego błędu. Maksymalnie w ciągu kolejnych dwóch miesięcy będą mogły być już kute ortopedycznie. Nie możemy się poddać, za wiele już osiągnęliśmy.

Nie piszcie nam proszę, że za pieniądze wydane już na leczenie tych klaczy uratowalibyśmy inne zwierzęta. Że za te, które jeszcze będziemy musieli wydać, także uratowalibyśmy kolejne zdrowe zwierzęta... Jeśli bylibyście im to w stanie powiedzieć, patrząc im w oczy, to no cóż... Nie nam to oceniać. My tego nie zrobimy. Nie odmówimy pomocy chorym, skrzywdzonym i takim, których już nikt nie chciał. Takim, których przeznaczeniem był ból i koszmarna śmierć w rzeźni... Daliśmy tym koniom nadzieję na życie bez bólu.

Daliśmy im dom, opiekę i obiecaliśmy wolność do końca ich życia. Pomóżcie nam w tym. Prosimy. Dla nich, dla dwóch skrzywdzonych klaczy, które kiedyś ktoś skazał na ogromne cierpienie, dla małej Layli, która udowodniła, że cuda się zdarzają i jej mamy, która musi być zdrowa, by opiekować się nią już na zawsze...

Pomóżcie nam w ich leczeniu, by ulżyć im w cierpieniu, by mogły żyć bez bólu. Dla każdego z nas parę złotych na zbiórkę jest niezauważalne. Dla tych klaczy to dokładnie to, co im obiecaliśmy. Życie.

Oto ostatnie 2 fv do zapłacenia..wiemy że będzie ich znacznie więcej...
Będziemy potrzebować pieniędzy na terapie komórkami macierzystymi dla drugiej klaczy, kucie ortopedyczne obydwu klaczy to około koszt 1500 zł na miesiąc....
leczenie klaczy potrwa około roku....

pomóżcie nam prosimy.....

Pomogli

Ładuję...

Organizator
0 aktualnych zbiórek
18 zakończonych zbiórek
Wsparło 129 osób
4 957 zł (33,04%)