Koci staruszek błaga o prawo do życia

Starość dotknie każdego z nas, każdy  znas marzy o ciepłej zabezpieczonej materialnie starości w gronie bliskich. A starość 16-letniego kota żyjącego na placu warsztatu samochodowego, cierpiącego często chłód, śnieg i głód? Co ma zrobić 16-letni kot, który utracił widzenie w jednym oku, a drugie wymaga pilnej konsultacji okulistycznej? Ma wejść w mały ciemny kącik i tam błagać o smierć? Ma ustawić się na linii jeżdzących aut z nadzieją na szybką śmierć pod kołami samochodu?

Wybrał 3 rozwiązanie: przyczołgał się do dobrego człowieka, który zabrał go do weterynarza, a potem przekazał naszej Fundacji For Animals. Kocurek został zbadany, miał zrobione badania krwi: ma anemię, zęby, a raczej to co pozostało z nich, wymagają usunięcia i oczyszczenia dziąseł, z boku zrobił mu się wrzód, który pękł i ropa wyciekła. Porusza się z trudnością z powodu ślepoty na jedno oko, ale chce żyć tak bardzo, jak na to pozwala mu jego silne kocie serce.

Staruszek wymaga zabiegu sanacji jamy ustnej w narkozie wziewnej, (droższej niż normalna) kastracji - nie jest kastrowany, a nie chcemy go narażać na podwójne znieczulenie. Wymaga poddania go konsultacji okulistyczbej u Dr Garncarza w Warszawie, by ten ocenił, czy jest szansa uratowania drugiego oka, by widział cokolwiek. Je tylko Gourmet w musie z powodu zębów - koszt jednej sztuki to koło 2 pln, co daje miesięcznie 60 pln. Niby nic, ale fundacji nie stać na karmienie każdego kota czymś innym.

Piszę te słowa i już słyszę głosy: Po co ratować starego, niewidzącego kota? Lepiej pomagać młodym, innym, itp. Czy ci krzykacze zastanowili się, że Fundacja For Animals to miejsce, gdzie ratujemy każde kocie i psie życie? Nie wybieramy po wieku, kolorze sierści, kolorze oczu czy charakterze. Każdemu dajemy szansę i nie bawimy się w Pana Boga.

Pomóż nam pomagać.