Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani Darczyńcy - serdecznie dziękujemy za wszystkie wpłaty na pokrycie kosztów leczenia Trusi.
Wspólnym wysiłkiem uzbieraliśmy kwotę 1168,42 zł.
Pozwoli to nam na pokrycie debetu za kosztowne leczenie.
Trusia została uratowana, a nawet zamieniła dom tymczasowy na stały :)
Dziękujemy!
Trusię dostarczono nam w andrzejkową noc. Pewien człowiek znalazł ją przy drodze potrąconą przez samochód i przyniósł do domu naszej wolontariuszki. Przerażony, potłuczony krwawiący z łebka zwierzak okazał się być młodziutką suczką. Natychmiast została przewieziona do całodobowej lecznicy i oddana pod opiekę lekarską.
Okazało się, że ma złamaną miednicę, kość udową oraz olbrzymią ranę na głowie. Była mocno zakleszczona i dwa dni później kolejne badanie krwi wykazało babeszjozę....
Trusia przeszła operację scalania kości udowej, oczywiście leczenie babeszjozy, rana na głowie została zszyta - skóra musiała zostać bardzo naciągnięta, ponieważ rana była rozległa. Miednica została pozostawiona bez interwencji, chociaż nie wiemy, czy w przyszłości nie będzie ona konieczna dla poprawienia komfortu poruszania się. W badaniach pooperacyjnych ujawniły się również problemy neurologiczne - operowana łapa była podkulona i częściowo bezwładna.
Leczenie neurologiczne i rehabilitacja pomogły przywrócić chorej łapie częściową sprawność - ustąpiły objawy neurologiczne, przykurcz i zanik mięśni.
Sama dziewczynka jest bardzo przerażona wszystkim. W lecznicy leżała wciśnięta w najdalszy kąt klatki, z łebkiem wtulonym w róg - bała się nawet spojrzeć na człowieka. W domu tymczasowym, gdzie jest obecnie, początkowo nie wychodziła z kennelu i nie chciała się podnosić z pozycji leżącej - codzienna opieka i socjalizacja przy psach-domownikach przyniosła poprawę, ale przed nią jeszcze kolejne etapy dochodzenia do pełnej sprawności fizycznej i psychicznej.
Gdy Trusia do nas trafiła, szukałyśmy jej pierwotnych opiekunów - niestety bez odzewu, natomiast dostałyśmy informację, że błąkała się po sąsiedniej wsi już od jakiegoś tygodnia - czyli z dużą pewnością jest kolejną ofiarą świątecznych porządków.
Leczenie Trusi jest długotrawałe i kosztowne - za nią już dwa zabiegi ortopedyczne i zabieg kastracji.
Bardzo prosimy Państwa o pomoc dla niej. Jej debet pokryłyśmy z fundacyjnych rezerw, które musimy uzupełnić, by móc nadal pomagać. Pomocne będą nawet
najmniejsze wpłaty, które pomogą nam postawić ją na łapy i przygotować do adopcji. Dziękujemy!
Ładuję...