Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Uciekły przed śmiercią - dziś potrzebują naszej pomocy! Kilkanaście zagłodzonych psów w jednej z wsi w województwie mazowieckim czeka na ratunek. Właściciel został zamknięty w zakładzie psychiatrycznym za napad z siekierą - w którym zwierzęta cudem uszły z życiem. Psy pozostały pod opieką jego brata, alkoholika. Kilkanaście psów, w tym 7 szczeniaków zamknął w szopie i garażu. Są zagłodzone, trzymane w odchodach, śmieciach bez dostępu do światła.
Zgłoszenie zagłodzonych psów otrzymaliśmy dziś - 6 stycznia 2020 r. w święto Trzech Króli. Od razu ruszyliśmy na pomoc. Przed nami na interwencji była policja, która miała problem z ich właścicielem.
Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia mężczyzna rzucił się z siekierą na brata i zwierzęta, jakie miał pod swoją "opieką". Cudem ocalały.
Sprawca jest niepoczytalny, zamknięto go w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach. Na posesji pozostał - alkoholik i kilkanaście psów. Pozamykał psy w komórkach, garażu.
Karmił raz na kilka dni chlebem, makaronem i wodą z masłem. Wszystko otrzymywał od sąsiadów. Jak tylko patrol Pogotowia dla Zwierząt zjawił się na miejscu, zobaczyliśmy jedno - wielkie cierpienie zwierząt. Siedem szczeniaków z silnie wzdętymi brzuchami trzymanych ledwo co przeżyło.
Mieszkały pośród butelek wódki, piwa, śmieci, ostrych narzędzi. Nie miały wody ani żadnego schronienia, żyły pod siatką na odchodach i stercie śmieci. Były bardzo głodne i spragnione.
Musieliśmy je stamtąd zabrać. To była ostatnia chwila na ratunek. Obok w pomieszczeniu mieszkały dorosłe psy. Dokładnie, ile ich było, nie wie nawet opiekun. Mówi, że "było ich dużo". Kilka zdziczałych poukrywało się pod deskami czy w kącie szopy.
Te zabraliśmy. Reszta w momencie otwarcia drzwi budynku uciekła do pobliskiego lasu. Musimy je jutro wyłapać. Przed nami trudne zadanie. Łącznie z posesji, choć jeszcze nie znamy dokładnej liczby zwierząt, zabieramy kilkanaście psów.
W ciągu kilku ostatnich tygodni przyjęliśmy prawie 40 szczeniaków i 50 dorosłych psów.
To liczba, która przerasta nasze możliwości. Wciąż napływają kolejne zgłoszenia. Prawda jest taka, że nie mamy środków na ratowanie wszystkich zwierząt. O wszystkich zgłoszeniach i interwencjach nie piszemy. Tak naprawdę informujemy tylko o ich znikomej liczbie.
Dlatego, żeby działać - potrzebujemy Państwa wsparcia. Ciężko jest prosić o pieniądze. Ciężko, ale nie mamy wyjścia... Leczenie każdego psa, diagnostyka, ratowanie ich zdrowia i życia. Znając ceny usług weterynaryjnych, ratowanie jednego psa wyniesie nas około 1000 zł. Prosimy więc o ratunek dla nich na już, bo właśnie teraz je ratujemy.
Ładuję...