Na uratowanie malutkiego Harrego

Wirus białaczki - dodatni, prawe oczko w bardzo kiepskim stanie, skrajnie wychudzony, karmiony strzykawką- walczymy o tego kociego oseska.

Harry (bo z uwagi na kocią białaczkę dostał królewskie imię) to malutki wojownik, który przetrwał najgorsze mrozy, ale jego małe ciałko bez naszej pomocy obecnie nie da rady już walczyć. A tak od początku, urodził się jakieś 4, być może 5 miesięcy temu jako dziecko bezdomności, niechciane, nikomu niepotrzebne.  Do nas trafił tydzień temu w stanie krytycznym.

Harry mimo ciężkiego stanu ma ogromną wolę walki o życie, dzielnie znosi wszelkie zabiegi, cieszy się na widok cioci Gosi, która daje jedzonko w strzykawce, która myła bąbelka gdy on był na to za słaby. Jeszcze z ogromnym trudem i wysiłkiem, ale zaczął się myć samodzielnie, czekamy aż zacznie samodzielnie jeść. Wtula się w głaszczącą rączkę delikatnie pomrukując. Chce żyć, chce kochać... Na razie nasz książę tylko o tym marzy...

W jego wieku kocięta są petardami, dla których grawitacja nie istnieje a odpoczynek to tylko ładowanie baterii do dalszego eksplorowania otaczającego świata. Tak bardzo chcemy Ci to dać malutki... Tak pięknie prosimy Was o pomoc w spełnieniu tego marzenia. Harry zasługuje na to, by szaleć za piłeczką jak inne kocięta, nie pozwólmy na to by Jego życie zakończyło się teraz. 

Wyniki koteczka są, póki co bardzo słabe, ale z dnia na dzień przy zaangażowaniu cioci Gosi, weterynarzy i jego woli walki zauważalna jest minimalna poprawa. Jeśli zatem poprawa choć powolna i minimalna jest to serce podpowiada nam tylko jedno - WALCZYMY O HARREGO!