Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Oba konie zostały uratowane z rąk oprawców. Interwencja zakończona została sukcesem dla zwierząt. Zaraz po odbiorze koni przystąpiono do obcinania im kopyt i leczenia. Lekarz - specjalista ds. koni przyjeżdżał trzykrotnie.
Koszty leczenia wniosły ponad 1000 zł. Oto faktura którą zapłaciliśmy oraz rozliczenie trzykrotnego dojazdu lekarza weterynarii.
Dojazd na interwencję i transport konia wyniósł ponad 1000 zł.
Koszty utrzymania koni od dnia interwecji do 1 grudnia 2018 r. ponad 2800 zł.
Łącznie do dnia 1.12.2018 r. na ratowanie dwóch koni wydaliśmy prawie 6000 zł. Koszty te co miesiąc będą zwiększać się o 1200 zł, za utrzymanie dwóch koni. Warto jednak było pomagać. Dziś odebrane zwierzęta czują się dobrze. Oto ich fotografie.
Stoją w oborze od kilkunastu lat, chore, wychudzone, z wrośniętym łańcuchem. Są zbyt zrezygnowane, by prosić o pomoc. Ich właściciel to alkoholik, sprzedaje zwierzęta do rzeźni. Chcemy podjąć się uratowania ich z tego piekła.
Potrzebujemy środków albo na wykup koni od oprawcy, albo na ich odbiór i kosztowne leczenie.
Zgłoszenie do naszej organizacji dotarło kilka dni temu. Anonimowo przesłano nam zdjęcia konia, który zrezygnowany stoi pod ścianą na krótkim łańcuchu. Od 2 lat nie jest wyprowadzany. Nawet gdyby chciał zasmakować wolności - nie może, ponieważ jego kopyta urosły do rozmiarów prawie pół metra.
Zwierzę to bardzo cierpi. Właściciel mimo, iż alkoholik umie liczyć pieniądze. Życie tego konia wycenił na 2500 zł, tyle za niego dostanie, jak sprzeda go na rzeź. Sprzedał tak już sporo zwierząt.
Rzadko widzimy tak bardzo przerośnięte kopyta. Niestety to nie koniec cierpienia w tej stajni...
Po przeciwnej stronie stoi drugi z koni i jest w jeszcze gorszym stanie. Jest mocno wychudzony, widać mu żebra, guzy biodrowe i kulszowe oraz kości kręgosłupa. Prącie konia od około roku jest opuchnięte, jakby po jakimś urazie.
Oprawca nie sprowadził lekarza, by ulżyć zwierzęciu w cierpieniu. Zamiast pieniędzy na ratunek zwierzęcia wolał pić... Ogier ten również ma mocno przerośnięte kopyta, grzybicę na całym ciele i, co najgorsze, w szyję wrasta mu łańcuch.
Ogrom cierpienia w małej stajennej klitce. Chcemy ruszyć z pomocą, chcemy uratować te zwierzęta od śmierci.
2500 zł za życie każdego z koni. Czy to dużo?
Z jednej strony tak, ale jeśli pomogą nam Państwo tak, jak zawsze to jest szansa na szybki ratunek.
Szybki to znaczy już. Nie mamy za wiele czasu, naprawdę liczą się godziny i minuty. Chcemy ulżyć im w cierpieniu jeszcze dziś.
Bardzo prosimy o pomoc, tak jak zawsze będziemy na bieżąco informować o interwencji.
Prosimy o udostępnianie.
[Aktualizacja z godziny 20.45 z dnia 21.09.2018]
Przekazujemy informację z ostatniej chwili. Po dojeździe na teren gospodarstwa potwierdziło się najgorsze. Zwierzęta są w tragicznym stanie fizycznym i psychicznym. Właściciele zwierząt byli bardzo agresywni, chcieli nas siłą wyrzucić z posesji. Nie daliśmy się i szybko wezwaliśmy na pomoc policję. Kiedy przyjechali funkcjonariusze zapoznaliśmy ich ze stanem zwierząt i powiedzieliśmy, iż będą one odebrane przez nas, bo doszło do znęcania się nad nimi. Policjanci po wykonaniu czynności oględzin zwierząt asystowali nam przy ich odbiorze i pilnowali, aby nie doszło do użycia siły fizycznej przeciwko nam. Konie są już bezpieczne. Za około godzinę zamieścimy relację z interwencji wraz z fotografami. Wszelkie zebrane środki z tej zbiórki przekazane zostaną na transport zwierząt, opłacenie kosztów lekarza weterynarii, ich utrzymanie i dalsze leczenie, ewentualnie ich pobyt w klinice.
[Aktualizacja z godziny 23:39 z dnia 21.09.2018]
To była dla nas trudna interwencja. Kiedy dotarły do nas fotografie koni potrzebujących pomocy, nie mogliśmy w to uwierzyć… Jeden z nich był zagłodzony, drugi miał silnie przerośnięte kopyta. Od kilku lat stały w stajni, od około 2 lat nie widziały kowala ani lekarza. Uwiązane na łańcuchach i drutach. Właściciele koni zajmują się sprzedażą zwierząt - wycenili oba te konie po 2 500 zł, złotych każdy. Dlatego jechaliśmy z zamiarem odebrania zwierząt w trybie interwencyjnym. Gdyby jednak policja nie udzieliła nam pomocy w odbiorze za znęcanie się nad zwierzętami – chcieliśmy dokonać wykupu zwierząt.
Posesja, gdzie trzymane były zwierzęta, znajduje się w szczerym polu. Nikt z ludzi w tamtejszej wsi nie odwiedzał tego gospodarstwa. Dlatego też nikt wcześniej tam nie interweniował. Konie były schowane przed ludźmi i cierpiały. Długo cierpiały. Za długo…
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, rozpętała się straszna awantura. Napadli na nas dwaj bracia, czuć było od nich alkohol. Byli bardzo agresywni, grozili użyciem siły – musieliśmy wezwać policję. Zgłosiliśmy funkcjonariuszom policji, iż doszło do znęcania się nad końmi i czekaliśmy na ich przyjazd. W końcu dotarli. Z policją na interwencji bywa różnie. Czasami musimy dokonywać wykupu zwierząt z rąk oprawców, ponieważ funkcjonariusze policji nie wyrażają zgody na odbiór, mimo, iż mają obowiązek nam pomagać w czynnościach. Na miejsce przyjechał także technik kryminalistyki, by wykonać fotografie warunków utrzymania koni.
Po krótkiej rozmowie z policjantami właściciele zwierząt się uspokoili. Okazało się iż policjanci nie będą nam utrudniać akcji i skoro my podjęliśmy decyzję o odbiorze koni – nie mają nic przeciwko. To nas bardzo ucieszyło, bo nie musieliśmy płacić za wykup tych zwierząt. Szybko zorganizowaliśmy transport. W międzyczasie sprawdziliśmy dokładnie, w jakim stanie są konie i czy nadają się do transportu. Byli z nami także członkowie Polskiego Związku Hodowców Koni, którzy ocenili stan każdego ze zwierząt.
Pod ścianą w stajni stały dwa sponiewierane konie. Pierwsza to klacz maści karej. Miała widoczne żebra. Była sfrustrowana, bała się dotyku człowieka. Uwiązana na krótkim łańcuchu cierpiała, mając bardzo ograniczoną swobodę ruchu. Kopyta przednich nóg były wyrośnięte na około 40 cm. Kowal nie był u tego konia od co najmniej 2 lat. Klacz bardzo cierpiała. Tylne kopyta także były zaniedbane, przerośnięte i zniekształcone.
Zwierzę miało wytartą sierść na szyi. Na nasadzie ogona miało zmierzwione i wytarte włosie wskazujące na silne zarobaczenie. Przednie kopyta były tak przerośnięte, iż doprowadziło to prawdopodobnie do zmian w stawach, ale to będziemy wiedzieć jutro po badaniach.
Drugi z koni to ogier maści gniadej. Jego kondycja była bardzo zła. Miał mocno zarysowane żebra, wystające wyrostki kolczyste kręgosłupa, sterczące guzy biodrowe. Jak ocenili na miejscu specjaliści ze Związku Hodowców Koni - miał zanik tkanki mięśniowej. Uwiązany był na samym łańcuchu. Do łańcucha doczepiony był sznur, który oplatał tułów konia. Z szyi w dwóch miejscach sączyła się krew i ropa. To rana od wrastającego łańcucha. To zwierzę cierpiało w milczeniu.
Skala zaniedbań u zwierzęcia była ogromna. Kopyta ogiera były mocno przerośnięte, co świadczyło o wielomiesięcznych zaniedbaniach. Zwierzę miało grzybicę. Oba konie były bardzo spragnione. Po podaniu wody wypiły po kilka wiader.
Konie wyjechały już z tej pseudostajni. Jutro z rana czekają je konsultacje weterynaryjne, badania RTG, zeskrobiny ze skóry i badania krwi. Obecnie opłaciliśmy ich transport. Konie jadą odpocząć do nowego, bezpiecznego miejsca. Teraz czas „zabrać się” za właściciela. Przygotowujemy się do złożenia dokumentacji do sprawy karnej. Czeka nas wizyta w komendzie, by złożyć zeznania. To był ciężki, ale szczęśliwy dzień - udało się uratować dwa cierpiące konie. Dzięki Państwa pomocy możemy teraz przeznaczyć środki na ich diagnostykę, leczenie, transport, zabiegi kowalskie oraz utrzymanie. Nie są to małe kwoty, ale na kilka miesięcy wystarczy. Jutro zamieścimy kolejne informacje w sprawie. Jeszcze raz Państwu z całego serca dziękujemy.
Ładuję...