Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Skromny, mały, troszkę wystraszony Leoś jest już z nami w pełni bezpieczny. Jest troszkę humorzasty i nie daje do siebie podejść, ale myślę, że z czasem mu przejdzie. Odbył już wizytę kowala i weterynarza, tuż po kwarantannie dołączył do stada, jednak od towarzystwa, póki co stroni. No cóż…
Najważniejsze, że jest z nami, bezpieczny i z pięknymi perspektywami na przyszłość, która nie będzie okraszone bólem, strachem i cierpieniem. A to wszystko Wasza zasługa, za co bardzo Wam dziękuję!
Witaj Leosiu w nowym domu!
Kochani, sytuacja z dnia na dzień się pogorszyła, Leoś miał mieć spokojnie czas do końca dnia na spłatę, ale handlarz od rana wydzwania i awanturuje się w słuchawkę, grożąc, że jeśli nie zobaczy dziś pieniędzy, to umowa będzie nieważna i zapakuje „to ścierwo” do bagażnika i osobiście odstawi pod bramę rzeźni. Nie wiem już co robić, myślałam, że na spokojnie zbierzemy resztę pieniędzy dla maluszka, ale jak zwykle ten człowiek musi robić problemy i mnie straszyć. Przepraszam Was, już sama nie mam siły na to wszystko i nie wiem jak długo jeszcze dam radę. Wybaczcie mi, ale to jedyna droga ku zmianom. A ja bez Was nie mam żadnych możliwości, a jeśli i wy się odwrócicie, to kolejne zwierzaki nie będą miały już szansy na ratunek. Dzwoniłam po rodzinie, ale już nikt ode mnie nie odbiera, wiedzą doskonale, w jakiej sprawie dzwonię i mają tego dosyć. Do tego jeszcze Basia wypytuje o Leosia, bo spodziewała się go już niebawem, a ja nie wiem co mam jej powiedzieć… Błagam Was z całego serca o pomoc, to nie może się tak skończyć. Leoś nie musi umierać, to nie jest jego czas i miejsce!
Moi drodzy, nie wierzyłam, ale udało się. Kropek i Leoś oboje uzbierali potrzebne zaliczki na czas, a nawet więcej! To niesamowite, martwiłam się, czy damy radę, ale jak zwykle nie zawiedliście i pokazaliście, że jeśli się chce, to się da. Ogromnie Wam dziękuję, udało się odroczyć termin Leosia do środy, a Kropka do wtorku. Mamy dodatkowe kilka dni na dopłacenie reszty i ocalenie maluchów. Przed nami kilka dni spokoju, ale proszę, pamiętajcie o nich przez ten czas.
Z piekła do piekła, bo to, co spotkało dziś Leosia, nie ma nic wspólnego z dobrem i niebem… Z umęczonego latami kucyka, dziś obdziera się ostatnie resztki godności.
Leoś z przerażenia robi kolejny raz pod siebie. Od kiedy przyszłam tu z handlarzem, by zrobić mu zdjęcie, zdążył wypróżnić się kilka razy… Nikt się tutaj tym nie przejmie, przecież i tak lada chwila zostanie po nim jedynie umowa, podpis na kartce papieru i zdjęcie w komórce. Później będzie tylko rzeźnicki hak i głucha cisza. Handlarz rzuca przy mnie obelgi w jego stronę i nazywa "brudnym ścierwem". Gorzkich słów tutaj nie brakuje, nie tylko w kierunku zwierząt.
Widzę że jest bardzo zniszczony i zmęczony życiem. Przyjechał z gospodarstwa na wsi, a w takich miejscach zwierzęta jak on bywają poniżane i karcone. Są jak odpady, które na koniec żywota sprzedaje się handlarzom i o nich zapomina. Nie wygląda na zadbanego, jest płochliwy i boi się każdej podniesionej ręki, być może był nawet bity. Nie chcę nawet myśleć ile krzywdy mógł mu wyrządzić człowiek, zanim trafił w to miejsce. Spójrzcie na jego oczy, jest śmiertelnie przerażony tym, co ma się za chwilę wydarzyć. Przeczuwa swój koniec, wie że przegrał i nikt już mu nie przyjdzie z ratunkiem, bo on nigdy nikogo nie miał, kto stanąłby w jego obronie.
Na sobotę rano zaplanowany jest kolejny transport do rzeźni, ma nim pojechać Leoś.
Jego życie handlarz wycenił na 4900 zł, wiem doskonale że w jeden dzień nie dam rady uzbierać takich pieniędzy, szczególnie że ostatnio zbiórki stoją w miejscu i walka o życie tych biednych zwierząt toczy się do ostatnich godzin. Po moich błaganiach zgodził się odroczyć termin i dać mi szansę na jego wykup, pod warunkiem że do końca dnia dam mu co najmniej 900 zł. Reszta w kolejnych dniach. Nie wiem, czy damy radę, ale muszę spróbować. Nie potrafię odmówić mu pomocy kiedy widzę te przerażone oczy, lecz nie mogę też nic obiecać, bo pewności że nie zawiodę, nie mam nigdy.
Kochani, błagam dziś w jego imieniu o pomoc, o szansę dla Leosia. On nie ma nikogo kto by tutaj się o niego zatroszczył, stoi tylko we własnych odchodach i czeka z wyrokiem na swój koniec. To poniżające i okrutne, a ja tylko tak mogę coś zrobić i spróbować mu pomóc. Mamy kilka godzin, które będą decydujące o jego losie. To jego jedyna szansa na życie, proszę z całego serca, mam tylko Was i tylko Wy możecie mi pomóc go uratować.
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Ładuję...