Sonia z paraliżem łap. Oddana do eutanazji, bo właściciele nie mogą się nią już zajmować

Ta psinka ma wyjątkowego pecha. Do ludzi, do sytuacji, do życia. Chociaż znalazła dom, jej właścicielka miała trudną sytuację materialną - organizacja, która oddała Sonię do adopcji, wysyłała właścicielce pieniądze na szczepienia, karmę, operację kręgosłupa, lecz później sunia została pozostawiona sama sobie - bez rehabilitacji.

Minął ponad rok od operacji - sunia z dramatycznymi zanikami mieśniowymi, o wygłodzonej posturze. Dziś już nie wiem, kto mówi prawdę - czy suczka jadła czy nie, czy jej stan jest spowodowany zanikami mięśniowymi. Tak czy inaczej, trafiła do kliniki w celu eutanazji. Poproszono nas o pomoc - zaproponowałam pomoc w  diagnostyce i transporcie psiaka z domu stałego.

Mówiłam kilkukrotnie, że nie wezmę jej pod opiekę, bo mam za dużo ciężkich przypadków i nie dam rady. Niestety, jak psinkę już zabrałam, dowiedziałam się, że organizacja zajmująca się Sonią nie ma pieniędzy ani miejsca - nie przyjmują zwrotów z adopcji, a szanse na dt lub ds są zerowe.

I tak to po tygodniu, od kiedy wzięłam Sarę, dowiedziałam się, że jeśli jej nie przejmę ja, to z powodu braku środków zostanie uśpiona...

Poczułam się oszukana - ja to ja, dam radę, ale ta sunia? Życie jej nie oszczędzało, jedna operacja, zmiany domu, sytuacja w domu zapewne średnia, skoro ktoś podejmuje się eutanzaji psa...

Jesteśmy fundacją dla szczeniąt, nie dla 6-letnich psów! Nie mamy domów tymczasowych dla takich psów, a koszt pobytu w klinice rehabilitacyjnej to 3 tysiące miesiecznie. Już mam 10 niepełnosprawnych psów pod swoją opieką...

Obecnie faktura za szpital to koszt tysiąca złotych. Rezonans - kolejny tysiąc. Reoperacja - około 3 tysiące. Miesiąc rehabilitacji (minimum) - 3 tysiące... Proszę o pomoc - sytuacja przerasta moje możliwości, a przecież trzeba pomóc Soni...