Pomóż nam przetrwać i dalej ratować zwierzaki

Anonimowy Pomagacz

Po 8 latach działania znaleźliśmy się pod ścianą. Nie jesteśmy w stanie ani zapewnić wyżywienia, ani pokryć kosztów leczenia naszych podopiecznych.

Nasze działania opieramy wyłącznie na wolontariacie, nie zatrudniamy osób do zarządzania czy marketingu, ratowane przez nas zwierzęta umieszczamy we własnych domach.

Nie mamy na koncie spektakularnych akcji w świetle kamer - zwierzęce dramaty rozgrywają się najczęściej w ukryciu, a o ich życiu decyduje czas. Kocięta wyrzucone do śmietnika, kocurek z wielką raną zamiast nóg, przez 2 tygodnie mijany obojętnie na osiedlu przez ludzi i jedzący z głodu piasek, zwierzęta po wypadkach, porzucone przez właścicieli, zaniedbane, chore, czasami wręcz umierające na ulicach – takie obrazy towarzyszą nam od lat.

Nasi podopieczni pochodzą głównie z okolic Warszawy i Bydgoszczy, chociaż działamy na terenie całego kraju. Przykładowo, w tym roku zapoczątkowaliśmy akcję pomagania kotom z Jastarni. Zorganizowaliśmy dla nich budki i karmę, teraz pracujemy nad wdrożeniem akcji ich kastrowania.

Czasami mimo ogromnej walki nie jesteśmy w stanie ich uratować, bo pomoc nadchodzi zbyt późno. Ale często udaje nam się wygrać czyjeś życie, dlatego nigdy się nie poddajemy. Na granicy obu światów był na przykład mały Smętuś z Karolewa pod Wołominem – z wyrwaną jedną łapką i gnijącymi mięśniami na wierzchu, z drugą łapką oskórowaną, z uszkodzonym kręgosłupem, larwami żerującymi na małym ciałku, bogatym życiem wewnętrznym, zapaleniem oskrzeli i kocim katarem przez kilka dni błąkał się po wsi szukając pomocy. Kiedy po niego pojechaliśmy był w stanie prawie agonalnym, tracił przytomność.

Anonimowy Pomagacz

Jednak tym razem wygraliśmy – Smętuś przeszedł wiele zabiegów, i obecnie jest wesołym i zaczepiającym inne koty trójłapkiem.

Anonimowy Pomagacz

Anonimowy Pomagacz

Kilka dni wcześniej uratowaliśmy z tego samego miejsca jego chudziutką i wystraszoną siostrę – na szczęście poza licznymi pasożytami i ogólnym niedożywieniem nic jej nie dolegało.

Innym kotem wyrwanym z objęć śmierci jest Junior z Fordonu w Bydgoszczy, którego nam zgłoszono kiedy walczyliśmy o życie innego kocurka, prawdopodobnie poparzonego chemikaliami, który przez kilka tygodni umierał, na oczach ludzi, na placu zabaw jednego z bydgoskich podwórek. Junior też wyglądał na poparzonego, chociaż prawdopodobnie była to choroba skóry i zakażenie gronkowcem. Poza tym nie miał połowy języka, części zębów, oraz miał odcięty ogon.

Anonimowy Pomagacz

Anonimowy Pomagacz

Ślady na jego główce pokazywały, że część obrażeń mogła być efektem świadomego działania człowieka. Według lekarzy miał mniej niż 2 lata, a doznał tylu okrucieństw od życia! Juniora udało się uratować, ale po jakimś czasie jego stan zaczął się pogarszać. Diagnostyka, w tym rezonans wskazywały na duże prawdopodobieństwo nowotworu złośliwego w obrębie czaszki, który doprowadził do zniszczenia niektórych struktur chrzęstno-kostnych. Mimo zaleceń eutanazji, skonsultowaliśmy ten przypadek z onkologiem i okazało się, że przyczyną zmian był gronkowiec i związany z nim stan zapalny. Junior zatem wygrał życie po raz drugi i szuka swojego domu.

Anonimowy Pomagacz

To tylko dwa z wielu przypadków, z jakimi spotykamy się na co dzień. Niestety, jest ich zbyt wiele, nie wszystkim zwierzętom organizacje są w stanie pomóc. Brakuje środków, brakuje domów tymczasowych, czyli miejsc gdzie można ratowane zwierzęta umieścić, brakuje odpowiedzialnych osób, które chcą dać dom. Nie brakuje natomiast ludzi okrutnych, którzy zwierzęta traktują jak rzecz, kupują je lub odbierają, bo ogłoszeń typu 'oddam pieska/kotka w dobre ręce' jest masa, a kiedy zwierzę zachoruje, znudzi się lub najzwyczajniej dorośnie i przestanie być 'słodką kuleczką', wolą wyrzucić na ulicę, wywieźć do lasu, zabić lub zażądać eutanazji.

Jako organizacja składamy także zawiadomienia do prokuratury w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami. Angażujemy się także w działania prawne mające na celu ograniczenie ogromnej skali bezdomności psów i kotów poprzez walkę o ich obowiązkową kastrację i czipowanie. Bo nie jesteśmy w stanie dalej patrzeć na cierpienia i śmierć niewinnych zwierząt, na ich rosnącą bezdomność.

Działamy nie tylko na rzecz psów i kotów. W 2019 r., wraz z grupą społeczników i innych organizacji udało nam się uratować ok 200 z 500 warszawskich drzew, przeznaczonych do wycinki na prawym brzegu Wisły. Walczymy też o zwierzęta dzikie, które też cierpią przez ludzi. W Warszawie trwa odstrzał dzików, śmierć ponoszą głównie matki i ich dzieci. To wyrok za to, że są w mieście. A są z 3 powodów: bo w miejscach, gdzie bytowały, koło lasów i puszczy, powstawały i powstają coraz to nowe i nowe osiedla, czyli zmniejsza się drastycznie obszar, który był ich domem. Bo Warszawę otaczają obwody łowieckie, gdzie dziki się tępi bezlitośnie z uwagi m.in. na ASF. Wypłaszane i mordowane w lasach, gdzie mieszkają, szukają bezpiecznego schronienia. I ostatnia przyczyna – ludzie świadomie je dokarmiają w miastach, chociaż jest to wykroczenie, oraz zostawiają niezabezpieczone śmieci, w tym żywność. Tym sposobem wabią dziki do miasta. Znowu – zawinił człowiek, zapłacą zwierzęta. Próbujemy to zmienić, podchodząc do problemu systemowo. Wspólnie z autorytetami ze świata nauki i społecznikami próbujemy wypracować takie rozwiązania, które będą bezpieczne dla ludzi i przyjazne dla zwierząt. Dziki pomagają zachować w zdrowiu drzewa, zmniejszając ryzyko ich zawalenia się, przyczyniają się do zwiększenia liczby grzybów w lasach, i do zmniejszania liczby gryzoni oraz … kleszczy! Kolejne projekty które czekają na realizację to działania na rzecz zaprzestania grabienia liści. To nie tylko mniejsze koszty sprzątania i utylizacji, to też ratunek dla wielu zwierząt, w tym jeży, dla których liście są schronieniem na czas zimy.

Niestety, te wszystkie działania to koszty. Pomóżcie nam nadal działać i realnie polepszyć los zwierząt. Wasz głos to 1 zł. To od sumy takich głosów zależy, czy będziemy mogli dalej istnieć.

Środki z konkursu przeznaczymy na walkę o zmianę przepisów prawnych, edukację i leczenie oraz wykarmienie naszych podopiecznych, a także na finansowanie zabiegów kastracji bezdomnych kotów.

Anonimowy Pomagacz

Wsparli

1 zł

Anonimowy Pomagacz

1 zł

Anonimowy Pomagacz

X zł

Monika

15 zł

Sylwia

5 zł

Anonimowy Pomagacz

3 zł

Anonimowy Pomagacz

Pokaż więcej

Darowizny trafiają bezpośrednio do fundacji:
3 382 zł
Wsparło 160 osób