Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Cieszymy się, że pozostały przy życiu kociak rośnie. Wkrótce będziemy mu szukać domu. Żal jednak pozostałych kociaków. Tak krótko żyły. Właściwie urodziły się by umrzeć.
Dziękujemy kolejny raz za pomoc w opłaceniu faktur. Nie poddajemy się i leczymy kolejne biedy.
Słodziak pozdrawia. Na imię na Bowie😁
Kociaki zostały znalezione pod drzewkiem. Kotki brak. Niestety wychłodzenie i wygłodzenie czy też inne obciążenia dały o sobie znać już w 5 dobie życia. Jeden z nich zaczął kichać, a u innego pojawił się ropień na nosku. Antybiotyk częściowo pomógł, ale kociaki były dość słabe. Jeden z nich zmarł po 8 dniach życia... Dopiero zaczynał otwierać oczka. U jego braciszka pojawił się ropień na nóżce.
Takie malusie, dopiero zaczynały wędrować na swoich słabych jeszcze łapkach. Nie przeżył, zabrała go sepsa. Trzeci kotek odszedł we śnie...
Karmiąc i opiekując się takimi maluchami, robimy wszystko, by je ratować. Niedosypiamy, wstając na nocne karmienia. Wędrujemy codziennie lub kilka razy dziennie z choruszkami do klinik weterynaryjnych, na zastrzyki, kroplówki, badania. Ich śmierć niweczy sens tych starań. Po co to wszystko, po co tyle trudu, tyle wydanych pieniędzy?
Po co ich cierpienie?
Pozostaje przy życiu jeden kociak. Rozwija się wolno, choruje, ale żyje. Opieka nad nim to kolejne zabiegi, kolejne wydatki. Znajdujemy mu przyszywane rodzeństwo, by stymulować jego rozwój. Którejś nocy niespodziewanie dostaje zapaści. Dobrze, że jedna z klinik ma nocny dyżur. Z trudem odratowany... Lekarz mówi, że to cud. Nie można jednak stracić czujności, nie można odpuścić. Na takiego małego, praktycznie pozbawionego odporności kociaka czyha mnóstwo niebezpieczeństw.
Udało się, udało! Powoli, powoli ciągła obawa o jego zdrowie i życie, zamienia się w nadzieję i radość, gdy kociak zaczyna brykać, dopomina się o pieszczoty. Pojawia się jednak kolejny problem: brak kupy. Lewatywy, masaże, zastrzyki i kolejne wędrówki z transporterem do weterynarza...
Rachunek rośnie...
To nasze codzienne dylematy: leczyć, walczyć czy odpuścić i pozwolić odejść. Kiedy jest ta granica? Co ją wyznacza? Brak pieniędzy, brak domów tymczasowych, zakocenie, brak adopcji? 6 tygodni mordęgi. Trzy niezawinione śmierci, jedno rozwijające się i triumfujące życie oraz faktury na 1300 zł.
Sukces czy porażka? Czy istnienie pozostałego przy życiu kociaka warte jest tego wszystkiego? Czy warte jest 1000 zł?
Oto on, oto zwycięzca miesięcznego maratonu klinik, ambulatoriów, zabiegów... Kochany, słodki, bezbronny. On i faktury do opłacenia. Ich uregulowanie to warunek, by móc ratować kolejne kociaki, a tych mimo zbliżającej się zimy nie brakuje.
Będziemy leczyć i ratować kolejne, jak tylko zapłacimy rachunki. Prosimy o malutkie choć datki. Ten słodziak prosi. Bardzo!
Ładuję...