Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za Państwa pomoc.
Zawsze bardzo się boimy gdy któryś pies zaczyna chorować na parwowiroze. Wiemy jak nielrzewidywalny i okrutny jest to wirus. W tamtym czasie zachorowalo kilka naszych psiaków. Pomimo szybkiej interwencji lekarskiej, wizycie w klinikach, część z nich odeszla. Na szczęście reszta psiaków przeżyła chorobę i teraz są już w nowych domkach.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy za ogromne serce i wsparcie. Zebrane pieniądze pozwoliły pokryć koszty faktur związanych z walką o te psiaki oraz dalszym leczeniem.
Ciężko jest wygrać ze śmiercią... Szczególnie gdy przychodzi po cichu i odbiera życie w kilka godzin... Z taką właśnie mutacją parwowirozy mamy do czynienia w tym roku. Jesteśmy przerażeni!
Max był pierwszym psem, który zachorował na parwowirozę. Gdy tylko zobaczyliśmy krew w kale i posmutnienie, nasza reakcja była natychmiastowa. Nie ważne było, że lecznice w naszym mieście były zamknięte. Pojechaliśmy 40 km do całodobowej kliniki, na dyżur weekendowy. Za wizytę i leczenie zapłaciliśmy tego dnia 1200 zł. Nie liczyło się nic, najważniejsze by Max przeżył.. Niestety jeszcze tego samego dnia po powrocie do schroniska było tylko gorzej. Max był niesiony na rękach, a z niego krew wylewała się strumieniami... Walczyliśmy o niego! Zrobiliśmy wszystko. Niestety odszedł od nas. W kolejnych dniach zachorowały kolejne psiaki: Kuba, Lenka, Astik. One też, pomimo natychmiastowej reakcji i wprowadzeniu leków i surowicy, odeszły. Nasze serca pękały ze smutku.
Kolejne dni były równie dramatyczne. Diagnozy brzmiały tak samo: parwowiroza, parwowiroza, parwowiroza... Walczyliśmy ze śmiertelną chorobą, która zbierała swoje żniwo... Kiedy kolejny pies chorował, bardzo się baliśmy. Wiedzieliśmy, że pomimo leczenia, podawania kroplówek, surowicy i wszystkiego, co tylko było możliwe, możemy przegrać walkę.
Iza, Sandra, Rosso, Zygzak - one zwyciężyły z chorobą. Wygraliśmy!
Walczymy o każde psie życie. Nie ważne czy to noc, czy dzień. Jeśli trzeba było jechać 40 km do całodobowej kliniki na dyżur weekendowy, robiliśmy to bez wahania. Wielokrotnie płaciliśmy 100% więcej za usługę, ze względu na taryfę weekendową. W takich chwilach myślimy tylko o tym, żeby uratować takiego zwierzaka. Zrobić wszystko by mu jak najszybciej pomóc.
Niestety w tym momencie mamy bardzo trudną sytuację finansową. Koszty leczenia w tym wypadku były ogromne, dlatego błagamy o każdy grosik. Pomoże nam pokryć koszt faktur związanych z walką o te psiaki. Błagamy, pomóżcie nam...
Ładuję...