Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ciężko jest się urodzić zwyczajną kocią kulką, bo jeżeli nie ma się puszystego futerka i w sobie coś z rasowości, to nie ma szans na to, że ktoś się pochyli nad naszym losem. A jak się jest jeszcze koteczką, to już w ogóle nie należy się nam szacunek...
Historia jest dość banalna. Trisia była małą, słodką kulką, która urodziła się jako cud - narodzin w małej wiosce przy wschodniej granicy Polski. Zapewne była całkiem ślicznym kocim dzieckiem i prawdopodobnie nawet miała dobry dom - bo koteczka doskonale wie, że człowiek przyjemnie drapie za uszkiem, a łóżko jest takie wygodne… ale jednak szybko się znudziła. Szybko się okazało, że jednak Trisia niepilnowana może zajść w ciążę, a poza tym dorosły kot nie jest już tak atrakcyjny… I tak Trisia została pozbawiona tego, co można było: godności. I tak oto pojawiła się znikąd w zakładzie pracy, dość daleko od domu, aby nie wróciła, ani też nikt nie nabrał podejrzeń. I koteczka początkowo wyglądała na dziką kotkę, w dodatku szybko okazało się, że jest ciężarna…
Pierwsze kociaki urodziła będąc jeszcze sama dzieckiem, mając zaledwie niecały rok. Urodziła je jako bezdomna, niechciana i ze złamanym sercem. Bo nie prawdą jest, że kot nie kocha ludzi - ale jak pokocha to już na zawsze, a tu nagle ktoś ją oszukał i wyrzucił ją w momencie, kiedy najbardziej potrzebowała człowieka… Jej kocie dzieci (które przeżyły) znalazły dom (choć część nie miała szczęścia), a ona trzymała się zakładu pracy najsilniej, jak się dało. Nawet powoli próbowała się oswoić z nową sytuacją, na tyle że zaczęła przychodzić do pracowników na jedzonko i po głaski. Znowu dała szansę człowiekowi, z nadzieją, że tym razem nikt jej nie zrani… I choć niektórzy ją dokarmiali, to jednak nikt jej nie chciał pomóc, bo na co komu dorosły, zwyczajny kot, co innego, gdyby był kudłaty...
Przyszła wiosna i poza naturą budzącą się do życia przyszedł ten straszny czas, kiedy kocury gromadnie gwałcą kotki, a te potem chodzą z brzuchami i walczą o własne życie oraz życie swoich dzieci. I Trisia-Tulisia pewnego dnia przyszła na śniadanie z brzuchem, jeszcze bardziej rozpaczliwie łasząc się i prosząc o uwagę. Jej cichutki koci płacz wydobywający się z wychudzonego, wybiedzonego ciałka był tak mocno dotykający ludzkie serce, że nie sposób było przejść obojętnie. Stało się wszystko jasne: jak się jej teraz nie pomoże to lada moment będzie więcej kocich nieszczęść niż jedno… a patrząc na to jak Trisia-Tulisia jest osłabiona, jak zabiedzona to szczęśliwe rozwiązanie okazuje się być pod znakiem zapytania. Co będzie jak osieroci swoje dzieci?
I komuś zadrgało mocniej serce. I było jasne: trzeba szukać dla niej pomocy.
I tak oto dowiedzieliśmy się o kotce. Dobra Dusza pomagająca głównie bezdomnym psom (na własny koszt) i mająca mnóstwo zobowiązań… Po telefonie z tego zakładu pracy nie wahała się jednak pospieszyć z pomocą dla kotki. Szybko zorganizowała kotce transporterek, żwirek i karmę… I znalazła awaryjny dom tymczasowy dla kotki - ale tylko na kilka dni, pod warunkiem że będzie jedna, a nie z dobytkiem. Napisała też do nas z prośbą o poradę. Kiedy poznaliśmy jej historię, nie mogliśmy nie pomóc Trisi-Tulisi. Wystarczająco długo błąkała się jako nikomu niepotrzebny kot, a zostawienie jej w tym miejscu nie było do zaakceptowania. Zgodziliśmy się wziąć kotkę pod naszą opiekę.
Dobra Dusza natychmiast pojechała po koteczkę, która ufnie wpatrując się w oczy Dobrej Duszy wyczytała to, że ktoś chce jej pomóc i... bezproblemowo weszła do transporterka i pojechała do lecznicy weterynaryjnej. Okazało się, że na szczęście ciąża nie jest tak zaawansowana, kotka młodziutka, ale zabiedzona i pomoc przyszła w odpowiednim czasie. Kto wie, jakby ta historia się potoczyła, gdyby nie szybka reakcja Dobrej Duszy? W domowych warunkach Trisia-Tulisia okazała się bardzo proludzka, wdzięczna i rozmruczana. Momentalnie opanowała łóżko i kolana człowieka. A po dwóch dniach przyjechała do naszej Fundacji, a my obiecaliśmy jej, że już nikt jej nie skrzywdzi.
Jednak sami nie damy rady i bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Potrzebne są pieniądze na wszystko: na sterylizację, na karmę, odrobaczenie i żwirek. Kotka nie ma nic, a po czasie, kiedy musiała spać pod chmurką należy jej się wszystko, co najlepsze. Mamy nadzieję, że nie tylko my widzimy w tej kotce niezwykłe stworzenie, mimo że nie jest rasowa i że otrzyma taką opiekę, na jaką zasługuje.
Ładuję...