Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety nie udało nam się wygrać życia dla tych kociaków.
Przez czyjeś błędy one nie żyją a nam pozostał smutek, żal i niezapłacone faktury bo za uzbieraną kwotę nie udało sie opłacić nawet pełnej diagnostyki :(
Niestety maluszki się pochorowały. Musiały zamieszkać w szpitalnym inkubatorze. Nie jest dobrze. Wychłodzenie zrobiło swoje - małe walczą z zapaleniem płuc a lekarze walczą o to żeby przeżyły
Maluszki rosną. Nie potrzebują już inkubatora ale mamy bardzo...
Około 2 tygodniowe kocięta... Matka przepadła - jak to u wolnożyjących lub wioskowych kotów bywa. Kocięta zostały zgłoszone do miejscowego schroniska 2 dni po zniknięciu matki. Nie zostały przyjęte, bo "pracownik schroniska nie ma pewności, czy jednak matka do nich nie przychodzi."
Jesteśmy w stanie zrozumieć brak zaufania do ludzi, bo często próbują podstępem wcisnąć fundacjom czy schroniskom rozmnożone przez siebie koty, ale nikt z pracowników schroniska nie pofatygował się, żeby sprawdzić informacje podane przez szukające pomocy osoby. Jak to kiedyś powiedziała jedna z pracownic schroniska - "prowadzą odpowiednią politykę przyjęć". Te kocięta zostały skazane na śmierć właśnie dzięki takiej polityce, którą prowadzi wiele schronisk...
Maluszki trafiły pod opiekę fundacji. Temperatura niemierzalna, ale czego się spodziewać po 2 dniach spędzonych w pudełku ze szmatką w środku (jeden z maluchów został ściągnięty ze strychu, bo dwa spadły, a on został), przy temperaturze maksymalnej 12 stopni w dzień (w nocy 3 stopnie). Być może schronisko przyjęłoby je kolejnego dnia - tylko raczej już nie bardzo byłoby co ratować. Kiedy już się zagrzały, udało się je nakarmić.
Jadły aż im się uszy trzęsły. A potem zasnęły przewieszone przez butelkę z ciepłą wodą.
Dołączymy je do większych kotów, jak będą już na tyle silne, żeby umieć się do nich przytulić. Na razie muszą zamieszkać w inkubatorze.
Kochani, od dłuższego czasu borykamy się z wirusami. Będziemy maluszki uodparniać, ale liczymy się z tym, że mogą zachorować. Niestety nie mamy już izolatek. Ale jeśli nawet umrą to nie z głodu i chłodu... Bardzo prosimy o wsparcie - przede wszystkim na opiekę weterynaryją i drogie środki odpornościowe - bo to dla nich jedyna szansa.
Ładuję...